piątek, 18 sierpnia 2017

Ulica Krakowska


  To było serce występnych Chanajek. Tutaj przed wojną pod około dwudziestoma numerami, mieszkali zarówno ludzie stateczni, no może nie do końca, jak też cała czereda zatwardziałych rzezimieszków. Na przykład właścicielem budynku pod numerem 8 był Efraim Orlański. Można rzec kamienicznik całą gębą. Odnajmował mieszkania i ściągał z lokatorów solidny czynsz.
Kiedy ktoś jednak zalegał mu z opłatą, sięgał po bardzo brzydkie metody.
  Oto jesienią 1936 roku niejaka Jadwiga Gajewska, nie chciała opuścić zadłużonego lokalu, zgodnie z postanowieniem sądu grodzkiego, właściciel polecił zdjąć dachówki nad jej pokoikami, aby siąpiący deszcz zrobił swoje.
Ferajna z Krakowskiej wiedziała dobrze, kto to jest Efraim Orlański, a także jego główny sublokator Tewel Spektor. Robili oni różne lewe interesy, ale musieli też liczyć się ze stratami.Podpadli łobuzom z ulicy, trzeba było więc płacić za spekulancką łapczywość. Spektora chanajkowscy złodzieje obrobili dokładnie, w lutym 1928 roku.
  Późnym wieczorem jego drzwi od mieszkania zostały zgrabnie otwarte, zaś z szuflad i innych schowków zniknęło 3 tysiące złotych, ponad 200 dolarów i do tego kolekcja monet staropolskich. Pan Tewel był bowiem numizmatykiem z zamiłowania.
  Z kolei na Efraima Orlańskiego spece z Krakowskiej uwzięli się jeszcze bardziej. Obok wynajmowania pomieszczeń w swojej czynszówce, prowadził on również rozmaite handle.
No i tutaj, za sprawą swoich niecnych sąsiadów, ponosił co i rusz mniejsze lub większe straty. W 1934 roku zainwestował część zarobionych właśnie pieniędzy w biżuterię.
  Wiadomo, czasy kryzysu, pieniądz tracił na wartości. Sprytny kieszonkowiec wyciągnął mu na ulicy pakuneczek z precjozami jubilerskimi bezczelnie z kieszeni palta. Strata była spora - 4 tysiące złotych.
  Kiedy pod koniec lat trzydziestych mości Efraim zainteresował się handlem rybami, też nie obyło się bez kłopotów.
  Zimą 1936 roku ograbiono go z dwóch skrzyń zawierających wędzone szprotki. Tą samą porą w następnym roku, stracił z wozu stojącego na ul. Miodowej pięć dużych pudeł ze śledziami. Wszystkie te złośliwe, złodziejskie akcje musiały kosztować Efraima Orlańskiego kawałek zdrowia.
Nie wiadomo, czy przypadkiem sprawcami biedy mieszkańców z Krakowskiej 8, nie byli domownicy z przeciwka, czyli spod numeru 11.
  Mieszkała tam bardzo liczna rodzinka o nazwisku geograficznym - Azja. Nazwisko, jak na żydowską familię wcale oryginalne, ale już Sergiusz Piasecki, w swoich powieściach złodziejskich zrobił z niego użytek. Mendel Azja prowadził w latach trzydziestych małą restauracyjkę.
Pomagała mu w tym żona Rywka i dorastająca córka. Do interesu dokładał parę dolarów brat Mendla, Jankiel, który przebywał w Ameryce.
  Głównym sponsorem Azjów z Krakowskiej był jednak Abram, bardzo zdolny złodziej, a także, co tu ukrywać, bezwzględny sutener. Kradł portfele na ulicach Białegostoku, w kinach, restauracjach. Był też docenianym wspólnikiem w skokach mieszkaniowych.
Może to właśnie ów przedsiębiorczy synalek Mendla Azji prześladował co jakiś czas sąsiada Orlańskiego.
  Jeśli nie był to jednak Abram Azja, podejrzenie można było skierować na innego, zdolnego złodziejaszka z Krakowskiej, również Abrama, tyle że Serowicza.
Mieszkał on pod nr 61 i również z upodobaniem uprawiał swą ciemną profesję. Jako pajęczarz okradał białostockie strychy, potrafił dokonać też zuchwałego włamania do sklepu, jak na przykład wiosną 1936 roku do magazynu delikatesowego Grirsza Wojnera przy ul. Kupieckiej 32. Zatrzymywany profilaktycznie przez policję zawsze miał w zanadrzu różne wytrychy, śrubokręty i nożyki.
  Grasował też po Rynku Siennym. W ciągu targowego dnia, czyli tradycyjnie we czwartek, potrafił spenetrować zawartość kilkunastu chłopskich kieszeni.
  Pretensję do Efraima Orlańskiego mogła mieć także inna lokatorka spod 6., Ruchla Dynersztejn, zawodowa potokarka i doliniarka. Niegdyś wezwał on na nią policjanta, gdy zbyt ciekawie zaglądała do jego kieszeni.
  Ja jednak stawiałbym mimo wszystko na Abrama Azję. To był zdolny młodzian.

Kurier Poranny