piątek, 18 sierpnia 2017

Buza

  Mikołaj Murawiejski jego buza szybko dorównała do macedońskiego poziomu. Interes szedł dobrze, tak więc buzownik, buzian, a może buzowiec postanowił pójść za ciosem i udoskalić lokal.
  Jesienią 1927 roku Murawiejski przeprowadził modernizację buzny. Odnotowano, że "lokal buznej po gruntownym remoncie został powiększony, posiada cały szereg oddzielnych stolików, robi wrażenie dobrej cukierni".
I dalej dodawano, że "czysty i widny lokal oraz dużo światła, wszystko to robi z tej buznej przyjemny kącik". Wrażenie robiła też uprzejma obsługa oraz niskie ceny.
  Wszystko to sprawiało, że buzna Murawiejskiego zaczęła być uznawana za "najlepszy i bezkonkurencyjny w Białymstoku lokal, a co za tym idzie stale ściąga do siebie liczne rzesze słodyczy wschodnich". No bo właśnie oprócz buzy można w niej było "łakomić się słodyczami wschodnimi". Królowała oczywiście chałwa, ale dużą i zasłużoną popularnością cieszyło się też tureckie rachatłukum, czyli specjalnie formowane niewielkie bryłki skrobi wymieszanej z cukrem, do których dodawano galaretki owocowe.
  Były to takie przedwojenne żelki. Dużym wzięciem cieszyło się rachatłukum waniliowe, a w letnie, gorące dni orzeźwiające miętowe. Na łasuchów czekały też "zapasy czekolady, cukrów i słodyczy pierwszorzędnych firm krajowych i zagranicznych".
  Macedończycy nie dawali za wygraną, doceniając sukces Murawiejskiego, przystąpili do ofensywy. W styczniu 1927 roku przy ulicy Sienkiewicza 2 otwarta została nowa buzna. Oficjalna nazwa brzmiała - Centralna Macedońska Buzna i Kawiarnia Bałkan. Jej właściciel Tancze Boszkow, który mieszkał w tym samym budynku, dziarsko zabrał się za odrabianie dystansu do Mikołaja Murawiejskiego.
  Na urządzonej wiosną 1927 roku w Białymstoku Wielkiej Wystawie Przemysłu Krajowego za wyroby swojej firmy Bałkan otrzymał dyplom. Nie był to pierwszy wystawowy sukces Macedończyka. Już w 1925 roku Tancze Boszkow wysłał swoje wyroby na II Międzynarodową Wystawę do Brukseli. Jury po degustacji orzekło, że buza, chałwa i inne specjały z Białegostoku są "dobre i nieszkodliwe dla zdrowia" i przyznało mu złoty medal.
  Ale największy sukces przyszedł w 1927 roku. Tancze Boszkow na kolejnej Wielkiej Wystawie, tym razem w Paryżu otrzymał Diplóme de Grand Prix avec Médallie d`Or.
Informacja o tym zaszczycie do Białegostoku dotarła dopiero w 1928 roku. Pisano, że "białostocka firma wyrobów słodyczy wschodnich Tańcze Boszkow otrzymała za wystawione na Exposition du Bien Entre w Paryżu w r. 1927 eksponaty swych wyrobów (rachatłukum, chałwa, syropy i In.) dyplom Grand Prix ze złotym medalem". Macedończycy wiedzeni tymi sukcesami nie ograniczali się już tylko do buzy z chałwą.
  Boszkow w swoim głównym lokalu przy Sienkiewicza i w filii, która była w Ritzu, polecał "nowoczesne słodycze wschodnie, a także wielki wybór czekolady najlepszych gatunków" oraz "lody pierwszorzędnej jakości". W tym samym 1927 roku białostocka buza rozpoczęła swoją ekspansję. Nestor buzowników Biso Pejkow, który nadal z powodzeniem prowadził buznę przy Rynku Kościuszki 26, w lecie tegoż roku otworzył lokal w Grodnie przy ulicy Dominikańskiej 28. Grodnian zachęcał reklamowym hasłem "Spieszcie się przekonać".
  Z chwilą wkroczenia do buzującego interesu Murawiejskiego Macedończycy, być może czując się zagrożeni w utracie swojego dotychczasowego monopolu, zaczęli też stosować nowoczesny, jak na owe czasy, marketing.
  Celem, jaki chcieli osiągnąć, było podkreślenie ich wyjątkowości. Za przykładem Boszkowa, który swoją buznę nazwał Bałkan, poszedł Najdo Stojanowicz z ul. Sienkiewicza 14, który zaczął promować się pod nazwą Orient. Tradycją macedońskich buzn było oprócz szykowania specjalnych ofert świątecznych także składanie życzeń stałym i potencjalnym klientom. Niezwykły zabieg reklamowy zastosował Tancze Boszkow w 1935 roku. Wiedząc, że przez radio transmitowany będzie koncert słynnego kantora Kusowitskiego, wystawił przed swoim lokalem głośniki. Przed buzną zgromadził się tłum słuchaczy.
  Oczywiście, że po koncercie wszyscy rzucili się na buzę z chałwą. Były też w tej buźnie niezamierzone przez właściciela elementy politycznej pseudoreklamy. Otóż jesienią 1935 roku w lokalu zadomowił się pewien jegomość nie ukrywający swych sympatii do faszystowskiego dyktatora Włoch, Benito Mussoliniego.
  Indywiduum to nawet upozowało się na włoskiego Duce, i co najważniejsze kazało tytułować się per Mussolini. I to też okazało się magnesem przyciągającym klientów. Wszyscy chcieli napić się buzy z Duce.
  Komu bardziej buzowało w głowie? To już pozostawiam bez odpowiedzi. Ale były też buzny miejscem nieobyczajnych incydentów. To szokowało białostoczan, bo lokale te uchodziły w opinii publicznej za oazy spokoju i dobrych obyczajów. Tym bardziej piętnowano to, co zdarzyło się wiosną 1932 roku w buźnie Temelki Stojanowicza przy Lipowej 16. Ruch w lokalu był tak, jak każdego dnia, spory, gdy nagle weszło do niego "6 nieznanych osobników".
  Nie było w tym nic nadzwyczajnego, przeto mało kto zwrócił na nich uwagę. Panowie zamówili buzę z chałwą. Gdy zostali obsłużeni przez kelnera, to zaczęli wśród śmiechów i niewybrednych słów rozlewać buzę na podłogę i stoliki. Przywołany przez personel Stojanowicz zwrócił im uwagę na niestosowność takiego zachowania.
  To wywołało atak. Młodzieńcy wyraźnie nabuzowani innymi napojami, awanturując się, rozbili gablotę, w której znajdowały się reklamowe prospekty i menu. Tego im było za mało. Wybili więc szybę wystawową buzny i uciekli. Stojanowicz wybiegł za nimi na ulicę i przy pomocy policjanta zatrzymał jednego z awanturników. Wkrótce cała kompania spotkała się w sądzie.
  No cóż, za buzowanie w buznie czasem trzeba było słono zapłacić.

Andrzej Lechowski