Jankiel Rozengarten, zwany przez chanajkowskich kompanów Jankieczkie, był na przełomie lat 20. i 30. niekoronowanym królem białostockiego półświatka. Ów sutener, włamywacz i paser widział ze swego domu przy ul. Orlańskiej wszystkie warte zauważenia szwindle w mieście. W niektórych brał udział, inne łaskawie przyjmował do wiadomości. W wielu sprawach sąd powoływał go na świadka.
Jankieczkie odpowiadał zwykle bardzo wykrętnie. Przedstawiciele Sądu Okręgowego byli szczególnie zainteresowani wiedzą Jankiela Rozengartena na temat dwóch głośnych afer, które miały swój początek w 1920 r. - podpalenia składów towarowych "Warrant" oraz prowadzenia fabryczki fałszywych dolarów i złotówek przez Salomona Jankiela. Śledztwo w obu sprawach trwało bardzo długo i dopiero po sześciu latach, w 1932 r. zaczęły działać obie pierwsze instancje sądowe.
Towarzystwo Handlowo-Transportowe "Warrant" miało magazyny przy ul. Fabrycznej. Pożar wybuchł w nich 23 września, po północy. Nie udało się go opanować, choć straż pożarna walczyła dzielnie przez kilka godzin. Piętrowy, murowany budynek spłonął doszczętnie.
Według późniejszych zeznań współwłaściciela firmy, Kugla, Furmana i braci Krugmanów, a także kupców, którzy w "Warrancie" składowali towary, głównie futra i skóry - spłonął majątek wartości blisko pół miliona złotych. Strata była rzeczywiście ogromna, że aż podejrzana. Zwłaszcza, że handlowcy swoje skórki soboli, tchórzy czy lisów ubezpieczyli na duże sumy i to w różnych towarzystwach asekuracyjnych.
Policja rozpoczęła żmudne i przewlekłe śledztwo. Przesłuchano w tej sprawie mnóstwo świadków, dokonywano rozmaitych wizji lokalnych i ekspertyz, w końcu wniosek był jednoznaczny - umyślne podpalenie. W 1932 r. na ławie oskarżonych zasiadło 10 osób ze współwłaścicielem "Warrantu" Lejzorem Kuglem na czele. Była to dopiero pierwsza instancja sądowa. Proces miał trwać jeszcze kilka lat i trafić aż do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Również w 1920 r. Sąd Okręgowy odbył pierwszą sesję w sprawie afery fałszowania dolarów i złotówek, którą miał rozpocząć Salomon Janielew, zwany Rudym, właściciel firmy budowlano-remontowej. Procederem podrabiania banknotów zajął się Rudy po reformie walutowej ministra Grabskiego z połowy 1924 r. Początkowo uniewinniony, Janielew trafił pod sąd sześć lat później.
Osławiony Jankieczkie wskazany na świadka przez prokuratora przebywał akurat w więzieniu. Wisiało na nim kilka wyroków. Zeznająca w tym samym procesie jego córka stwierdziła, że ojca co i rusz odwiedzał Jankiel Najdorf, znany policji jako największy pokątny bankier w razie potrzeby umiejętnie korumpujący miejscowych urzędników, sędziów i policjantów.
Grał z ojcem i innymi bossami chanajkowskich złodziei w karty i omawiał aktualną sytuację w białostockim światku podziemnym. Miał on ponoć zaproponować Jankieczkie 10 tys. dolarów za podpalenie "Warrantu". Także z tym podejrzeniem Najdorf znalazł się na ławie oskarżonych.
Rozengarten, doprowadzony z więziennej celi do sali sądowej twierdził, że kategorycznie odmówił dokonania tego zbrodniczego czynu. W ustach zatwardziałego rzezimieszka, wielokrotnie karanego za rozmaite przestępstwa brzmiało to szczególnie zabawnie. Poza tym Jankieczkie, jak to zwykle było z szemranym świadkiem, zasłaniał się niepamięcią i brakiem jakichkolwiek kontaktów z głównymi oskarżonymi.
Jego zeznania przed sądem różniły się od złożonych w śledztwie. Powtarzał tylko to, co miał jakoby słyszeć od innych. Również przy zeznaniach w procesie Janielewa Rozengarten był oszczędny w słowach. Choć twierdził, że starał się współpracować z organami ścigania, to jego informacjom brak było precyzji. Po drodze przydarzył mu się też znamienny wypadek.
Wypuszczony pod koniec 1932 r. czasowo na wolność był pod ścisłą obserwacją agentów śledczych. Zrewidowany niespodziewanie na ulicy okazał się właścicielem 8-strzałowego rewolweru. W kieszeni marynarki zabrakło tylko pozwolenia na broń.
Włodzimierz Jarmolik