Objął on to stanowisko w 1920 roku i był przywódcą miejscowych Żydów do 1943 roku, gdy wraz ze swymi współwyznawcami został zamordowany w Treblince. Był Rozenman autorytetem naukowym w sprawach szechity, czyli właśnie uboju rytualnego.
W 1936 roku w białostockiej drukarni Technograf, która znajdowała się przy Sienkiewicza 20, wydał książkę "Zagadnienia uboju rytualnego". Była ona polemiką z poglądami księdza Stanisława Trzeciaka, znanego w całej Polsce ze swych poglądów. Rozenman podejmując dyskusję z duchownym katolickim pisał z właściwym sobie wyważeniem słów, że "celem tej pracy jest na podstawie rzeczowego i źródłowego wyświetlenia całokształtu zagadnienia uboju rytualnego przedstawić faktyczny stan rzeczy. Czynię to w przeświadczeniu, że nie wygasł jeszcze płomień prawdy w sercach ludzi dobrej woli. Do nich się z tą rozprawą zwracam i tuszę, że zechcą oni w tej tak palącej kwestii zapoznać się z prawdziwym stanem rzeczy i poznawszy prawdę mężnie stanąć w jej obronie".
W jednym z rozdziałów wspomniał Rozenman o dwóch innych białostoczanach, którzy odegrali doniosłą rolę w kwestii uboju. Jednym z nich był rabin S. Malin, który w książce "Szechita a Bedika" (Ubój rytualny i oględziny) wydanej również w Techografie opisał dokładnie urządzenie do dokonywania uboju rytualnego. Pisał Malin, że "maszyna ta przedstawia dużą klatkę żelazną, do której wprowadza się bydlę i umacnia przy pomocy odpowiednich drążków, by stało spokojnie. Przez następny obrót kołowy obraca się maszyna, a z nią i bydlę, zajmujące w tej chwili pozycję leżącą nadającą się bardzo wygodnie do momentalnego cięcia nożem w szyję. Dzięki temu systemowi pokładanie zwierząt odbywa się spokojnie, bez szarpania go lub wyrządzania mu jakiegoś bólu".
Kolejnym białostockim śladem w historii uboju rytualnego było to, że konstruktorem tej żelaznej klatki był urodzony w Białymstoku Izaak Wajnberg. Urządzenie to znane było na całym świecie pod nazwą "Klatka Wajnberga". Cóż jednak z tego, że białostoczanie tyle znaczyli w nauce i praktyce regulującej ubój. W ich mieście właśnie praktyka daleko odbiegała od tych nowości. Wszędzie spotkać można było pokątny, nielegalny ubój. Urągał on przede wszystkim warunkom sanitarnym. Dokonywany w prymitywnych warunkach stanowił poważne zagrożenie dla zdrowia wyznawców judaizmu.
W 1936 roku cech rzeźników żydowskich Białegostoku protestował przeciwko tym praktykom. Postulowano wprowadzenie kontroli i stworzenie specjalnego funduszu, który wspomagać miał wykrywanie nielegalnych ubojni. Jednak przez cały okres międzywojenny nie uporano się z tym zjawiskiem. Obok siebie funkcjonowały więc dwa światy. Ten nowoczesny z rabinami Rozenmanem i Malinem i drugi, który skrywał się na biednych Chanajkach.
Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku