Miejsce, w którym przedwojenne żydowskie Chanajki łączyły się z chrześcijańskimi domami.
Sienny Rynek, Młynowa, Mazowiecka.To brzmi w jakiś taki sposób nostalgiczny, a i magiczny zarazem. Magiczny, bo to świat, którego już nie ma.
Zatęsknić za Siennym Rynkiem, to zamknąć oczy i maszerować od Pięknej aż do Cieszyńskiej. Zaczynając od Suchej - tam Cyganki w takim uskoku, zaraz za sklepem z dewocjonaliami sióstr Adamskich, za jedyne 5 "zet" przepowiadały przyszłość.
I słychać było ciągle: "igły, naftalina, chlorek, ziele angielskie"...
Koniec Suchej - początek Mazowieckiej to sławny Cuter. Duża szara kamienica z wielką bramą. W tę bramę klienci z Cutra wybiegali oddać mocz honorowo. Czasami u Cutra lub przed Cutrem grał na akordeonie gentleman odziany w wojskowy płaszcz i wojskową czapkę.
W wodopojce wiadro wody dla konia kosztowało 2 zety. Wielki kubas wody 10 gr. W zimie cały wodopój był oblodzony aż po same okna. Naprzeciw wodopoju róg Mazowieckiej z Piękną, następny zakład gastronomiczny (chyba bar Smakosz). Na Pięknej oczywiście teatr lalek.
Podobno przed wojną synagoga, a w czasie wojny sala gimnastyczna dla Niemców.Był tam też postój dorożek.Jeden z dorożkarzy nie miał jednej nogi.
Dalej aż po Szmaciarnię (kto pamięta Szmaciarnię?), nieprzerwany ciąg budek. Tam było wszystko. Galanteria, pasmanteria, najmodniejsze buty, no i oczywiście piwo (tam stawiał pierwsze kroki"wyrwikufel"). Kiosk Ruchu Pieniążka - wyjechał z Polski chyba tak w 1968 r.
Za kioskiem Ruchu centrala rybna, tu w przeddzień Bożego Narodzenia po niedającej się opisać gehennie w gigantycznej kolejce można było kupić karpia. Potem dwóch kowali na Mazowieckiej 12 i 16. Tuż przed stacją benzynową kiosk Ruchu. Ten na sztuki sprzedawał papierosy Mazury i Sporty.
"Nie ma już rozgardiaszu targowego na rynku; nie ma bimbrowni na Garbarskiej i Baśki, co zawsze miała ćwiartkę, nie ma sławojek wprost przy domu; nie ma Śledziowej i Wytwórni Zabawek Pluszowych i Futerkowych.Białostockie uliczki z brudnych i zapuszczonych zamieniają się w szerokie, rozjarzone neonami, ale "zawsze wsio taki żal" - pisał Wojciech Perepelica, dziennikarz, w książce "Białystok - kresowe miasto".
Młynowa nie będzie ta sama, jak w końcu domów przy niej zabraknie. Dziś jeszcze można na niej zobaczyć kilka starych kamienic i chatek. Murowane, drewniane, koniecznie ze zmurszałymi okiennicami, których dawno już nikt nie zamykał. Ma być większa, nowoczesna - czyli nie-Młynowa chyba.
Bo jakże tak, bez kocich łbów, bez podwórek z tajemniczymi zakątkami? Bez wąskich uliczek z brukiem przykrytym grubą warstwą piasku, których nazwy pamiętają jedynie nieliczni. Białystok bez Młynowej? To już nie ten Białystok będzie.
Anna Mierzyńska