Jankiel Rozengarten, pseudo Jankieczkie, poza licznymi przestępczymi umiejętnościami, był znany też z organizowania dużych skoków na składy białostockich manufakturzystów.Na początku marca 1922 r. Jankieczkie przygotował włam do składu manufaktury Braci Wisznia i Tenenbaum. W składzie tym było do wzięcia mnóstwo bel materiału o łącznej wartości 6 milionów marek.
Najpierw jednak Rozengarten skompletował grupę włamywaczy. Do udziału w robocie nakłonił znanego złodzieja - Karnosza, który ukrywał się w ruderach Chanajek przed policją, ścigającą go za różne sprawki.
Drugim pomagierem Jankieczkie został furman Sybirski, znany pod przydomkiem Lalka, z którego usług chętnie korzystali inni złodziejaszkowie. Lalka był solidny w robocie, znał wszystkie meliny paserskie. W składzie B-ci Wisznia i Tenenbaum wszystko poszło gładko. Złodzieje przez piwnicę sąsiedniego budynku, a później dziurę w murze dotarli do celu.
W ciągu kilku godzin skład kupców został dokumentnie oczyszczony. Lalka zawiózł swoim furgonem cały łup do pewnego ogrodu w Chanajkach, gdzie czekał już specjalny dół. Część towaru Jankieczkie zabrał jednak od razu do siebie. Miał już na niego kupców - drobnych paserów z Łap i Knyszyna, którzy często zaopatrywali się u swoich białostockich koleżków.
Choć po włamaniu złodzieje starannie zacierali ślady, policja w końcu wpadła na ich trop. Siedzieć poszli jednak tylko Karnosz i Sybirski. Organizator skoku - Rozengarten, wykręcił się od kary. Wspólnicy go nie wydali, a fałszywi świadkowie zapewnili żelazne alibi.
Kolejny głośny wyczyn Rozengartena stanowiło przygotowanie i przeprowadzenie włamania składów manufaktury kupców Jelina i Rudomina, mieszczących się przy ul. Nowy Świat 7. Miało to miejsce w marcu 1925 r. Tym razem towarzyszem Jankieczkie w czasie roboty był szwagier Szmul Gorfinkiel, czyli chanajkowski Kokoszkie. Bele sukna wartości ok. 2 tys. złotych, miał wozić na melinę nikt inny, tylko Lalka Sybirski, który już zdążył wrócić zza kratek.
Wszystko poszło sprawnie i gładko. Ekspozytura Urzędu Śledczego domyślała się, kto stoi za tym zuchwałym włamaniem. Nie miała jednak dowodów.
Szwagrowie z Orlańskiej pozostawali więc na wolności i dalej zajmowali się swoimi ciemnymi sprawkami. Dopiero kilkanaście miesięcy później, latem 1926 r. podczas rutynowej rewizji w mieszkaniu Rozengartena, wywiadowcy policyjni znaleźli dowód wcześniejszej kradzieży. Były to dwa garnitury męskie, uszyte ze skradzionego Jelinowi i Rudominowi materiału. Musiał więc Jankieczkie wędrować na ul. Warszawską do siedziby EUS, i tam po raz kolejny składać zeznanie na okoliczność posiadania trefnych ubrań. Przy okazji zgarnięto w tym samym celu szwagra Gorfinkiela. Po drodze nastąpił ciekawy incydent. Oto żony zatrzymanych, Rachela i Małka, ruszyły w ślad ze eskortowanymi przez policjantów małżonkami i usiłowały dawać im jakieś znaki. Gdy stały się zbyt natarczywe, policjanci zatrzymali je również i zabrali ze sobą. Dopiero teraz niewiasty urządziły prawdziwy koncert krzyków, lamentów i narzekań.
Jak było do przewidzenia, Rozengarten i Gorfinkiel znowu wykręcili się sianem. Zakwestionowane garnitury okazały się bowiem niewystarczającym dowodem ich udziału we włamaniu do kupieckiego składu. Sąd grodzki nie mogąc nic na to poradzić, z dużą satysfakcją wlepił po miesiącu aresztu żonom obu gangsterów za zakłócanie spokoju publicznego i opór wobec władzy.
Włodzimierz Jarmolik