wtorek, 16 października 2018

1919 roku odbyły się wybory w Białymstoku

 

     Najważniejsze wybory – to określenie często nadużywane. Politycy różnej maści i formatu wmawiają nam z uporem, że najważniejsze są te, które właśnie nadchodzą.
   Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że i owszem są one najważniejsze , ale wyłącznie dla nich samych. To one, albo precyzyjniej my, zadecydujemy co owi wybrańcy znaczyć będą przez następne kilka lat. Drugie kryterium ważności określa sama historia. To ona weryfikuje przyczyny i skutki oraz wydaje wyrok. Politycy podskórnie czują to drugie kryterium, dlatego chętnie swoje, często prywatne ambicje, lubią określać mianem historycznych. Ileż to razy słyszeliśmy o historycznych przełomach, chwilach, czynach i postaciach, na które mitologiczna opiekunka historii Klio, nawet nie zwracała uwagi. 
  Ale w historii Białegostoku były naprawdę historyczne wybory. Takie, które zostały opisane, ale co najważniejsze takie, które wprowadziły inną (co nie znaczy lepszą czy gorszą) jakość. Pierwsze najważniejsze odbyły się 7 września 1919 r. Ale zanim się odbyły, to nieźle się kotłowało. Władzę w mieście od 19 lutego 1919 r. sprawował Tymczasowy Komitet Miejski z Józefem Puchalskim na czele.
  Ale to nie jemu przypadła faktyczna rola głowy miasta w najbliższych miesiącach. Szarą eminencją był Napoleon Cydzik, który 1 marca 1919 r. objął stanowisko Komisarza Rządowego.
Jego głównym zadaniem było przygotowanie wyborów samorządowych, które miały odbyć się we wrześniu.  Cydzik od samego początku swojego urzędowania zmarginalizował rolę Tymczasowego Komitetu Miejskiego. Pomimo tego, że na wspólnych fotografiach zasiadał zawsze obok przewodniczącego Józefa Puc hal- skiego, to właśnie tym zaznaczyć chciał swoją główną rolę. Dystans potęgowała też obcość i brak powiązań Cydzika z mieszkańcami.
   Ówczesne elity białostockie znały się od dziesięcioleci. Bywało, że niektórzy zasiadali w radzie miejskiej jeszcze za carskich czasów. Cydzik, mający doświadczenie w pracy samorządu warszawskiego, był dla białostockich działaczy po trosze narzuconym partnerem, opiekunem i nadzorcą.  Niezręczną sytuację personalną dodatkowo skomplikował dekret z 10 maja 1919 r., na mocy którego rozszerzono granice Białegostoku. Do miasta włączono wówczas Anton iuk, Biało- stoczek, Dojlid y, Dziesięciny, Marczuk, Ogrod niczki, Pie- czurki, Skorupy, Starosielce
(wieś), Słobodę, Wygodę, Wysoki Stoczek, Zacisze i letniska w Zwierzyńcu. W ten sposób powstał, jak to wówczas określano, Wielki Białystok. Powierzchnia miasta, która dotychczas obejmowała 27 km wzrosła o 64 proc. i wynosiła aż 42 km2. Głównym powodem tego posunięcia była chęć zmiany składu narodowościowego mieszkańców. Ludność żydowska, która wysuwała postulat utworzenia Wolnego Miasta Białystok, przestała być liczbowo dominująca. Tymczasem kredyt zaufania do Puc halskiego i jego najbliższych współpracowników uznawano powszechnie za wyczerpany. Już na początku lipca 1919 r. pisano, że „ministerium spraw wewnętrznych – uznało działalność Tymczasowego Komitetu Miejskiego za niedostateczną i postanowiło w przyszłości najbliższej ogłosić dekret o wprowadzeniu prawidłowego samorządu miejskiego w Białymstoku”.  Widząc pogłębiający się kryzys komisarz Napoleon Cydzik 2 lipca wystosował do Puchal- skiego monitujące pismo. Stwierdzał w nim, że „w ostat
nich czasach prace Tymczasowego Komitetu Miejskiego w Białymstoku z powodu nieregularnego uczęszczania jego członków na posiedzenia nie jest tak sprawną i wydajną jak tego wymaga dobro i żywotne potrzeby miasta”. Rozwiązanie kryzysowej sytuacji przyniosło rozporządzenie o wyborach do Rady Miejskiej w Białymstoku ogłoszone w Monitorze Polskim z 26 lipca 1919 r. Wyznaczono je na 7 września 1919 r. Pozostawał jednak wciąż nie rozwiązany problem z ludnością żydowską.
   Po ogłoszeniu terminu wyborów samorządowych, majowe rozszerzenie granic miasta wywołało nowe protesty społeczności żydowskiej. Szczególnie nasiliły się one w sierpniu. Gdy protesty te nie przyniosły oczekiwanego sku- tku ludność żydowska ogłosiła bojkot wyborów. W tych samych dniach, 3 sierpnia 1919 r., ustawą sejmową utworzone zostało województwo białostockie. Fakt ten przyjęto entuzjastycznie. Pisano, że „oto w czwartek Sejm Ustawodawczy obdarzył Białystok szczęściem. Ze zwykłego miasta po
wiatowego, które żyło tylko dzięki przemysłowi i handlowi, podniósł je do godności stolicy województwa białostockiego (…). Stolica województwa zgromadzi szereg urzędów i co za tym idzie liczny zastęp urzędników polskich, powiększając tym samym liczbę mieszkańców miasta”.  Ustanowienie Białegostoku stolicą województwa praktycznie kończyło snutą wizję Wolnego Miasta. Stało się też impulsem jeszcze mocniejszego zaktywizowania środowiska polskiego.
   23 sierpnia 1919 r. na zebraniu członków Tymczasowego Komitetu Miejskiego i pracowników magistratu wybrano kandydatów, którzy mieli ubiegać się o mandaty. Na pierwszym miejscu listy znalazł się Józef Puchalski. Oprócz niego wybrano Stanisława Par fianow icza, Bolesława Rybałow icza, Hieronima Liwerskiego, Franciszka God yńs kiego i Romana Samowskiego. Tymczasem w Białymstoku główną organizacją skupiającą aktywnych działaczy był stworzony na potrzeby wyborów Polski Komitet Wyborczy. Na jego liście nazwanej listą polską znaleźli się między innymi Feliks Filipowicz, Bohdan Ostromęcki, Zygmunt Siemazko, Antoni Gliński, Konstanty Kosiński, Bolesław Szymański, Jadwiga Klimkiew iczowa. Pu- chalski wraz ze swymi kandydatami postanowił wejść w skład Komitetu. Kolejność kandydatów na tej głównej liście ustalono podczas wewnętrznego głosowania. Spośród 63 kandydatów najwięcej głosów otrzymał Feliks Filipowicz (122).
    Józef Puc halski uzyskując zaledwie 26 głosów, znalazł się na przedostatnim miejscu.  7 września 1919 r. odbyły się oczekiwane wybory samorządowe, które przyniosły zdecydowane zwycięstwo Polskiego Komitetu. 35 jego kandydatów weszło w skład 42 osobowej rady miasta. Jednak były też dużym rozczarowaniem dla władz.
   Nie dość, że bojkot społeczności żydowskiej okazał się skuteczny to jeszcze jak podano „dokonane pierwsze wybory do rady miejskiej Wielkiego Białegostoku dały smut ne świadectwo braku zainteresowania się mieszkańców sprawą tak ważną jak gospodarką miejską (…) Do urn wyborczych przybył tylko mały procent wyborców”. Frekwencja wyniosła zaledwie 12 proc.  Konkludowano, że „ludność polska w Wielkim Białymstoku nie dorosła jeszcze do korzystania z praw jakie jej daje samorząd miejski”. Do wybranej rady weszli głównie znani z niepodległościowej działalności: Feliks Filipowicz, Władysław Kolendo, Władysław Olszyńs ki, Wincenty Herma- nowski, Konstanty Kos iński, Bohdan Ostromęcki, Hieronim Liwers ki, Jadwiga Klimk iew i- czowa, Bolesław Szymański, Antoni Gliński i inni.  Pierwszemu posiedzeniu rady miasta, które odbyło się 15 października 1919 r. w hotelu Ritz, przewodniczył Napoleon Cydzik, który inaugurując to posiedzenie wygłosił długą mowę, w której nie wspomniał nawet o Józefie Puchalskim.
    Na tym samym posiedzeniu nowym prezydentem miasta został wybrany Bolesław Szymański, który wcześniej był zastępcą starosty białostockiego. 3 listopada 1919 r. w kurtuazyjnym nastroju odbyła się uroczystość pożegnania Szymańskiego w starostwie. Odchodzącego ze stanowiska wicestarostę żegnał starosta August Cyfrowicz. Określił go „jako dobrego, szczerego, gorliwego zdolnego towarzysza pracy, gotowego do wszelkich poświęceń dla dobra służby na pożytek państwa”. Szymański zaś mówił, że „jeśli był dla podwładnych wymagającym, to robił to jedynie ze względu na dobro ciężkiej służby, zwłaszcza w pierwszych czasach organizacji starostwa”.
 
Dodawał też, że odchodzi ze starostwa „jedynie dlatego, że ulec musi woli obywateli miasta, którzy powierzając mu zaszczytny mandat prezydenta miasta, żądają od niego pracy nad rozwojem i podniesieniem miasta rodzinnego”.  Talent krasomówczy Szymańskiego odsuwał w cień fakt o wspomnianej  niskiej frekwencji w wyborach, w których uzyskał mandat. Prezydentem wybrało go 41 radnych nie zaś wola wszystkich mieszkańców.


Andrzej Lechowski
Dyrektor Muzeum Podlaskiego

Centrum Białegostoku przed wojną było przepełnione restauracjami

 

   Przedwojenny Białystok to nie tylko Chanajki, których klimat można by było porównać do dzisiejszych osiedli „socjalnych” na obrzeżach miasta. Tak samo jak dzisiaj, tak też przed wojną bardziej majętni białostoczanie lubowali się w odwiedzaniu lokali gastronomicznych, których w dzisiejszym centrum nie brakowało – zupełnie jak dziś.
  Kiedy w latach 90-tych i kolejnych na Rynku i w okolicach rozwijały się banki i apteki mieszkańcy nie byli z tego faktu zadowoleni, stąd też, gdy do władzy doszedł Tadeusz Truskolaski, to pod jego władzą powoli wypierano z lokali miejskich wszystko, co nie było gastronomią. Później reszta musiała się dostosować do dzisiejszego rynku, by nie splajtować. I tak dziś wychodząc na Rynek nie wyobrazimy sobie, że dawniej były tylko Puby Strych, Gryf, kawiarnia Ratuszowa (w budynku ratusza) czy pizzeria Savona. Dzisiejszy Rynek pełen jest wszelkiej maści lokali gastronomicznych.
 
  Przed wojną wykwintna restauracja mieściła się w hotelu Ritz. W każdą sobotę i niedzielę odbywały się tam „Fajfy” czyli imprezy dla elit. Warto dodać, że scena z kultowego filmu Miś „nie mamy Pana płaszcza i co Pan nam zrobi” jest żywcem wyjęta właśnie z przedwojennego Ritza. Szatniarz miał u siebie taki bałagan, że często oddawał garderobę nie temu komu trzeba. W Ritzu można było nie tylko potańczyć, ale też dobrze zjeść. Restauracja słynęła ze swojej kuchni. Dodatkowo raz na jakiś czas odbywały się tam pokazy paryskiej mody. Naprawdę światowe miejsce!
  Inną restauracją z ul. Kilińskiego w Białymstoku, która była prestiżowa był Ermitaż. Można było zjeść tam śniadania, obiady i kolacje. Wszystko ze świeżych produktów. Kuchnia była „ruska” i „francuska”. Restauracja słynęła także z możliwości zamawiania jedzenia… na dowóz. I to nawet pod miasto! Przy Kilińskiego były jeszcze restauracja Leśniewskiego i restauracja Renaissance. Dodatkowo w dawnej loży masońskiej, znanej dzisiejszym białostoczanom jako dawna Książnica Podlaska – była piekarnia, gdzie można było kupić takie cuda jak chlebek turecki oraz Rachatłukum – także turecki wyrób przypominający galaretki w cukrze.
  Przy Sienkiewicza można było odwiedzić kawiarnię Buzna Orient, gdzie częstowano napojem Buzna – jest to lekko fermentowany, słodko kwaskowy napój z… kaszy jaglanej z dodatkiem rodzynek. Taka egzotyczna nazwa wzięła się od efektu po wypiciu – wszystko buzuje w żołądku. Kolejnym ciekawym miejscem była restauracja Akwarium na Rynku Kościuszki. Można było tam zaznać kuchni żydowskiej oraz z całego świata.
  W restauracjach nie tylko jedzono. Bardzo często występowały różne orkiestry, które przygrywały niejedną wspaniałą melodię. Na przykład w restauracji Renaissance można było posłuchać orkiestry złożonej z samych młodych dziewczyn. Jednak ceny były tam dużo wyższe niż w konkurencyjnym Ermitażu. Dlatego też właściciel tego pierwszego przybytku razem ze szwagrem postanowili spalić konkurencję. Przez co trafili do kryminału. Ermitaż zaś po pożarze nie podniósł się już. Ritz zniknął razem z wojną tak jak i wiele innych wspaniałych miejsc przedwojennego Białegostoku.
  Na szczęście życie nie znosi próżni. Po wojnie znów w Białymstoku otworzyło się wiele lokali, a dzisiaj Rynek Kościuszki i Kilińskiego każdego weekendu tętnią życiem.

www.podlaskie.tv