niedziela, 8 października 2017

Samobójstwo dentystki

 


   Doskonale płatnym zajęciem był zawód dentysty. Pod koniec XIX wieku w Białymstoku praktykowało zaledwie sześciu stomatologów, a właśnie wtedy miasto dobijało do liczby 100 tysięcy mieszkańców. Wychodził więc prosty rachunek: jeden dentysta przypadał na blisko 17 tysięcy białostoczan.  Tamte lata miały swoje gwiazdy stomatologii. Byli to: Abram i Szarlota Jossemowie, Lew i Maria Makowscy, Cezary Mauermeister, Markus Abramski, Lew Miński, Dawid Natanson i Szymon Cytryn.
  Gdy wybuchła wojna, białostoccy stomatolodzy nieoczekiwanie stali się strategicznym elementem. Oto 14 stycznia 1916 r. nadburmistrz Białegostoku Lehman zarządził, że "wykonane z platyny i spławów platyny wszystkie stare sztuczne zęby pojedyncze, jak również całe nieużywane szczęki powinny być oddane jednemu z tutejszych dentystów dla sprzedaży. Dentyści zakupy te robią na rzecz stacji surowych materiałów, służących wojnie. Płaci się za gram platyny 4,5 mk., a za sztuczny ząb 25-35 fenigów. Nie oddane zapasy do 25 kwietnia 1916 r. zostają skonfiskowane. Oprócz tego uznana będzie kara pieniężna do 3000 marek lub kara więzienia do 6 miesięcy". Na stomatologów padł blady strach. Co robić - oddawać zęby, czy też nie? Jeszcze bardziej hiobowe wieści krążyły po Białymstoku. Ewentualni pacjenci zastanawiali się czym też będą gryźli wielkanocne potrawy jak tu zęby skonfiskowali. Ale wkrótce wojna się skończyła i można było spokojnie żyć dalej.
  Krokiem milowym w białostockiej stomatologii było wprowadzenie w 1924 r. dentystów do szkół. Zawdzięczano to dr. Witoldowi Bajenkiewiczowi, ordynatorowi miejskiego szpitala. W tym samym roku miało w Białymstoku tragiczne wydarzenie, które lotem błyskawicy obiegło całe miasto.
 

   Przy ulicy Pięknej, pod dziewiątką, mieszkała młoda, 35 letnia, niezamężna dentystka Leja Rabinowicz. Pod koniec lutego tegoż roku zmarł jej ojciec Aron Rabinowicz. Leja mocno związana z ojcem, w sobotę 1 marca "w porywie nieutulonego żalu i rozpaczy zażyła trucizny i w kilkanaście minut zakończyła życie". Przybita podwójnym nieszczęściem rodzina nie powiadomiła o tym dramacie władz, tylko w niedzielę, 2 marca "fakt samobójstwa zachowała w tajemnicy i dokonała pogrzebu zwłok desperatki".
  Jednak nie udało się ukryć przyczyny śmierci dentystki. O wszystkim dowiedziała się policja, która zarządziła ekshumację. Opinia publiczna była po stronie Rabinowiczów. Uważano, że "w zgangrenowanych moralnie czasach powojennych, w dobie skrajnego materializmu ogólnego zaniku obyczajności, kiedy zewsząd słyszy się jeno o najwyuzdańszych występkach wstrząsających zbrodniach", tak poruszający przykład miłości córki do ojca powinien zostać uszanowany.
  Tymczasem w mieście koniunktura stomatologiczna trwała w najlepsze. W 1932 r. praktykowało w Białymstoku 57 dentystów. Na jednego lekarza przypadało więc już tylko około 1700 potencjalnych pacjentów. Przez 40 lat udało się zmniejszyć ten współczynnik dziesięciokrotnie! Z tej stomatologicznej statystyki wynikało jeszcze i to, że w 1897 roku na 6 lekarzy 5 było Żydami. W 1913 r. na 22 nadal tylko jeden był chrześcijaninem, a w 1932 r. lekarzy żydowskich było 46.
   Najlepszymi dla stomatologii ulicami były przez te wszystkie lata Lipowa i Sienkiewicza. W 1897 r. połowa gabinetów była przy Lipowej. W 1913 r. nieznacznie na czoło wysunęła się Sienkiewicza z 7 gabinetami, a przy Lipowej było ich 6. W 1932 r. był sprawiedliwy remis - po 10 gabinetów na jednej i drugiej ulicy. A z nestorów, którzy przeżyli i pamiętali te wszystkie daty, adresy, cyfry pozostali już jedynie Markus Abramski i Szymon Cytryn. Obaj praktykowali jeszcze w 1938 r.

Andrzej Lechowski 

Kronika Białostocka - Znajdź nas na Facebooku