piątek, 1 września 2017

Brudna robota

 

Dla złodzieja miejscem ciekawym do odwiedzenia są zwykle strychy. Również międzywojenny Białystok słynął ze swoich zwinnych pajęczarzy. Zwłaszcza z młodzików uczących się zawodowego szlifu.

  Głośno było zwłaszcza o Abremie Kukawce. W wieku 16 lat, miał on już na koncie ze dwie dziesiątki sprytnie oczyszczonych bieliźnianych sznurów i trzy krótkie wyroki. Dobrał sobie małolata Rubina Siedleckiego i nieco ociężałego umysłowo, ale za to silnego jak tur Jankiela Winnika.
  I ta trójka grasowała długo bezkarnie. Niepozorny Rubin przeprowadzał rozpoznanie terenu, wyszukując domy, w których szykowało się wielkie pranie. W czasie roboty do jego zadań należało pilnowanie schodów wiodących na strych i ostrzeganie wspólników przed niebezpieczeństwem. Głupawy Winnik potrafił jednym ruchem łomu ukręcić każdą kłódkę, a potem dźwigał ciężkie tobołki z bielizną. Szef złodziejskiego trio, Abram Kukawka, wnosił do spółki fachową wiedzę i doświadczenie pajęczarza oraz umiejętność posługiwania się klawiszami, czyli wytrychami. Z bandą współpracowała paserka Bejla Kleinsztein, która kupowała, co prawda za grosze, każdą przyniesioną sztukę bielizny.

  Nawet najdłuższy fart musi się jednak kiedyś złodziejowi skończyć. Przekonał się o tym Kukawka w 1936 r., i to dwukrotnie. Najpierw, w pewną majową noc, maszerując ul. Dąbrowskiego, wpadł razem z małoletnim Rubinem w ręce starszego posterunkowego Grzegorzewskiego. Policjant zainteresował się wypchanym workiem, który dźwigali. Za jego zawartość, pochodzącą ze strychu przy Legionowej, sąd grodzki skazał Kukawkę na 6 miesięcy więzienia, a jego pomocnika na dom poprawczy w zawieszeniu.
Przed pójściem do paki Kukawce znowu powinęła się noga. Postanowił wyprawić swoim kompanom ucztę pożegnalną, wszelako nie mając pieniędzy sprzedał stadko kur, niestety cudzych. Sędzia nie docenił gestu złodzieja i dołożył mu następne 8 miesięcy. Jankiel Winnik, który także maczał palce w kradzieży, dzięki opinii psychiatry sądowego wywinął się od kary.

 
Wiosną 1938 r. Abram znowu pojawił się na białostockim bruku. Zbliżały się chrześcijańskie święta wielkanocne i żydowskie święto Pesach. W wielu domach trwało pranie, strychy pęczniały od suszącej się na sznurach bielizny.
  Na tę chwilę pajęczarze czekają cały rok. Triumfalny pochód Kukawka wraz z Winnikiem rozpoczęli od strychu przy ulicy Zalewnej, potem obeszli kolejno: Młynową, Sosnową i Polną. Po każdej kradzieży Kukawka starannie zacierał ślady. Policjanci jednak nie dali się wyprowadzić w pole. Szybko skojarzyli to spustoszenie na poddaszach z wypuszczeniem na wolność Kukawki. Do akcji ruszyli wywiadowcy i ich konfidenci. Ustalono, że Abram Kukawka bywa ostatnio często u Bejli Kleinsztein, o której każde chanajkowskie dziecko wiedziało, że skupuje kradzioną garderobę i bieliznę.
  Rewizja w domu paserki przy ul. Cichej przyniosła nadspodziewane rezultaty. Pod łóżkiem, na którym spał rozmemłany małżonek gospodyni, policjanci znaleźli bieliznę ze strychu przy ul. Polnej.

  Kleinsztajnowa nie zamierzała kryć swoich zaopatrzeniowców. Kukawka i Winnik znaleźli się wkrótce w areszcie, a wzięci w krzyżowy ogień pytań przyznali się do wszystkich, dokonanych ostatnio skoków. W kwietniu 1938 r. zapadł wyrok. Abram Kukawka jako szef pajęczarzy dostał dwa lata więzienia. Jankiel Winnik miał spędzić za kratkami trzy miesiące. Tym razem opinia psychiatry mu nie pomogła.

Włodzimierz Jarmolik