wtorek, 3 kwietnia 2018

Św. Rocha 33. Dom Aleksandra Satina

 

   Tam, gdzie dziś znajduje się ulica Bohaterów Monte Cassino oraz teren Central Parku, jeszcze przed II wojną światową zlokalizowane były trzy kolejne nieruchomości, które nie przetrwały zniszczeń wojennych i późniejszych przekształceń urbanistycznych tej części miasta. 
   Charakterystyczny obiekt o ciekawej architekturze, powstał 1896 r. Jego budowniczym i wieloletnim właścicielem był Aleksander Satin.  Wiemy o nim niestety niewiele, chociaż w Białymstoku żył i działał przez kilka dekad. Do miasta przybył w 1887 r., aby objąć prestiżową posadę członka Rady Instytutu Panien Szlacheckich (Mikołaja I) oraz zarządcy ekonomicznego tej placówki.
  Wykształcenie wyższe uzyskał w Sankt Petersburskim Instytucie Technologicznym. Był wówczas żonaty, ale o jego rodzinie nie mamy żadnych informacji. W 1890 r. posiadał rangę kolegialnego asesora oraz order św. Stanisława 2 stopnia, a do 1900 r. otrzymał jeszcze ordery św. Anny 2 stopnia oraz św. Stanisława 3 stopnia.  Szybko odnalazł się w społeczności Białegostoku, zasiadając m.in. w zarządzie Rosyjskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża i Białostockiego Towarzystwa Straży Ogniowej,
  Pomocy Potrzebującym „Ekonomia i korzyść”, a po przejściu na emeryturę także z powiatu białostockiego jako członek Sądu Okręgowego w Grodnie. Jednym z najważniejszych osiągnięć w karierze urzędniczej Aleksandra Satina było niewątpliwie zainicjowanie powstania Białostockiego Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń od Ognia, którego został pierwszym prezesem. W Białymstoku mieszkał do I wojny światowej, po czym w okresie ewakuacji opuścił miasto, do którego nigdy więcej nie powrócił. 
 
Nieruchomość przy ul. św. Rocha 33 Aleksander Satin nabył 28 listopada 1895 r. od inżyniera Józefa Nejmarka. Zaledwie rok później, w 1896 r. na placu stanął okazały, murowany piętrowy dom z piwnicą i poddaszem, z dwiema oficynami od podwórza.
  Budynek był od początku pomyślany jako obiekt o wysokim standardzie – we wnętrzu urządzono cztery duże mieszkania liczące po kilka pokoi, salony, kuchnie oraz łazienki z toaletami i bieżącą wodą, które dawały właścicielowi dochód rzędu 3250 rubli rocznie.
  Nowy dom Satina możemy podziwiać na fotografii Józefa Sołowiejczyka, a jego szczegółowe plany zachowały się w Litewskim Państwowym Archiwum Historycznym w Wilnie. W 1897 r. nowy dom przeznaczony został w całości pod wynajem na potrzeby sztabu 16 Dywizji Piechoty. Do tego czasu mieścił się on w miejskim domu przy ul. Polnej (dziś ul. Waryńskiego 8), ale w 1897 r. car Mikołaj II zezwolił na uruchomienie w Białymstoku gimnazjum żeńskiego, które władze miasta postanowiły ulokować w domu przy ul. Polnej. W związku z tym rozpoczęto poszukiwania nowego lokum dla władz wojskowych.
  Najkorzystniejszą ofertę złożył Aleksander Satin i od końca 1897 r. sztab 16 Dywizji Piechoty ulokował się przy ul. św. Rocha 33, gdzie stacjonował do sierpnia 1914 r. Warto wspomnieć, że w domu tym przed 1915 r. mieszkanie miał również prezydent miasta Włodzimierz Djakow.
  Po 1919 r. dom Aleksandra Satina uznany został za majątek opuszczony, gdyż jego właściciel pozostał na terenie Rosji Sowieckiej. Nie wiemy, co działo się z omawianym budynkiem na początku lat 20. XX w. W 1921 r. budynek przy ul. św. Rocha 33 został zajęty przez magistrat na potrzeby szpitala św. Łazarza (zakaźny z oddziałem skórno-wenerycznym).
  W 1924 r. zlecono magistrackiemu wydziałowi technicznemu opracowanie projektu osuszenia podmokłego terenu wokół budynku. Pod koniec 1926 r. rada miasta zdecydowała się ostatecznie wykupić na własność posesję i dom Aleksandra Satina i pozostawała jej właścicielem do 1938 r.
  Ordynatorem szpitala był dr Jan Walewski. Placówka funkcjonowała w starym budynku do 1937 r., gdy wreszcie przeniesiono ją do jednego z gmachów Szpitala Zwierzynieckiego przy ul. Piwnej.
  Opuszczony obiekt przeznaczono na siedzibę Państwowego Przedsiębiorstwa PocztaTelefon-Telegraf.  Stan ten trwał jednak krótko. Nie wiadomo, co działo się z dawnym domem Satina w czasie II wojny światowej. Zachowało się zdjęcie z 1944 r., ukazujące pożar tego budynku, pod który ogień podłożyli wycofujący się Niemcy. Jego kompletną ruinę potwierdza zdjęcie lotnicze z września tego roku.


Wiesław Wróbel
Biblioteka Uniwersytecka w  Białymstoku

Hipodrom i skrzynka sanitarna

 

    W lutym 1931 roku Białystok obiegła wieść, że kroi się szansa wybudowania w mieście toru wyścigów konnych. To wcale nie była jakaś ekstrawagancja, tym bardziej, że gonitwy wierzchowców należały do jednej z bardziej popularnych rozrywek. Ba, mogły być i często były dobrym źródłem dochodów. Białystok w tej konnej sprawie wyraźnie odstawał. Najbliższy tor wyścigowy znajdował się w Grajewie. I właśnie stamtąd od prezesa Towarzystwa Wyścigów Konnych, hrabiego Hilarego Bnińskiego wyszła propozycja założenia białostockiego toru. Była godna zastanowienia, bowiem Ministerstwo Rolnictwa, które nadzorowało wyścigi poinformowało, że w najbliższym czasie zamierza zlikwidować tory właśnie w Grajewie, Baranowiczach i w Kielcach. Bniński prosił więc białostocki magistrat o "poparcie finansowe jak również lokomocyjno-administracyjne". Propozycją swą zainteresował też urząd wojewódzki. Niestety rzeczywistość była skrzecząca. Białystok tonął w biedzie i częściej myślano tu o zamykaniu niż o otwieraniu czegokolwiek. Ale gdyby już wtedy był budżet obywatelski, to kto wie czy nie mielibyśmy dziś na zakończenie sezonu "Wielkiej białostockiej", przy której pardubicka bladłaby z wrażenia.
  Innym historycznym pomysłem obywatelskim mogłaby być kładka - most łącząca dworzec kolejowy z ulicą św. Rocha. Ten "most żelazny urządzony za czasów rosyjskich" był wiecznym utrapieniem. Rosjanie wycofując się z Białegostoku w sierpniu 1915 roku zniszczyli go częściowo. Niemcy odremontowali most, ale prowizorycznie "drzewem i to na ukos". Ten "ukos" znaczył tyle, że schody prowadzące z mostu wcale nie znajdowały się na osi ulicy św. Rocha.
  W 1925 roku władze kolejowe postanowiły doprowadzić kładkę do porządku. Elementy drewniane zastąpiono stalowymi, a "przy tem most zostaje wyrównany i wychodzi wprost na ul. Św. Rocha i przyjmuje kształt pierwotnego wyglądu". Dziś nie jest specjalną ozdobą Białegostoku. A szkoda, bo przecież to po nim dostaje się do miasta duża część przyjeżdżających do nas podróżnych. Tu budżet obywatelski, ale kolejarski zarazem bardzo by się przydał.

  W tym samym 1925 roku powstały w Białymstoku niezwykle nowocześnie urządzone "auto - garaże". To tak a`propos budowy parkingów i to zarówno tych wielopoziomowych jak i tych prozaicznych, ale przecież niezbędnych, osiedlowych. Jeszcze przed 1925 rokiem zauważono żywiołowy rozwój komunikacji samochodowej w mieście. Więcej w tym żywiole było jednak fascynacji niż rzeczywistości. Niemniej zabrano się energicznie za zrobienie czegoś z pożytkiem dla automobilistów. I tak 1 listopada 1925 roku przy Jurowieckiej 31 otwarto garaże.
  Nie były to żadne blaszaki, tylko solidna żelbetonowa budowla. Pisano, że "odpowiadają wymaganiom nowoczesnej techniki. Są tam poszczególne boksy z centralnym ogrzewaniem i oświetleniem elektrycznym. Mycie samochodów odbywa się w specjalnie na ten cel urządzonej hali. Są też pomieszczenia noclegowe dla przyjezdnych szoferów". Zapowiadano, że już wkrótce uruchomione zostaną "warsztaty reparacyjne z działem montażowym i mechanicznym oraz wulkanizacja pod kierownictwem sił fachowych".
  Przygotowywano się też do otwarcia sklepu z samochodowymi częściami zamiennymi. Najważniejszym jednak dodatkiem do garaży była "specjalnie ustawiona stacja benzynowa Tow. Galicja". Całym tym motoryzacyjnym kombinatem zarządzała spółka, na której czele stali inżynier Mieczysław Berman i Abram Szapiro. Z tej dwójki to Berman był doświadczonym fachowcem, właścicielem firmy Autokaros, która zajmowała się między innymi produkcją karoserii samochodowych. Dzięki niemu garaże miejskie, bo tak potocznie je określano, szybko zyskały znakomitą opinię.
  Wymyślając propozycje do budżetu obywatelskiego należy jednak mocno zastanowić się, czy pomysł zostanie właściwie zrozumiany. Z tym pojawił się zabawny kłopot w 1921 roku. Oto przy magistracie, na rogu Warszawskiej i Pałacowej ustawiona została "skrzynka sanitarna". Niestety sam nie wiem, bo nie udało mi się tej nazwy rozszyfrować, do czego ona konkretnie służyła. Być może chodziło tu o jakąś formę dobroczynności. Ale moja niewiedza jest całkowicie usprawiedliwiona, bo białostoczanie w 1921 roku też nie mieli pojęcia do czego tajemnicza skrzynka służy. Ale skoro już była, to uznali, że może służyć jako skrzynka pocztowa i nagminnie, pomimo magistrackich wyjaśnień, wrzucali do niej korespondencję.

Andrzej Lechowski

"Gang" białostocki

         
           Tempo 1935 r.