piątek, 24 sierpnia 2018

Wizyta Urke Nachalnika

 

   W  grudniu 1923 r. niejaki Icek Farberowicz, młody złodziej rodem z Wizny, mający na swoim sumieniu liczne kradzieże, a także odsiadki, dokonał nocną porą w Białymstoku bezczelnego  rozboju.
  W pobliżu dworca kolejowego ograbił z pieniędzy i garderoby kupca  Markela Furmana, przybyłego właśnie z Krynek. Zaraz potem wpadł w ręce policji, a sąd w trybie doraźnym wlepił mu jako niepoprawnemu recydywiście 8 lat ciężkiego więzienia.   Po latach tenże opryszek złożył w naszym mieście kolejną wizytę. Miała ona jednak zupełnie inny charakter.  Farberowicz odsiadkę rozpoczął w więzieniu białostockim. Później przeniesiono go do Rawicza, gdzie siedzieli najbardziej zatwardziali i najgroźniejsi kryminaliści. Tam już  nikt nie wierzył w ich poprawę. Szło tylko o jak najszczelniejszą izolację od społeczeństwa.
  Tymczasem, o dziwo, w złodzieju z Wizny zaczęła następować wewnętrzna przemiana. A wszystko to pod wpływem czytanych książek – Conrada, Gorkiego, Londona czy Sieroszewskiego. Wkrótce sam chwycił za pióro. Być może chciał się w ten sposób rozliczyć ze swoją złodziejską przeszłością. Zaczął od układania wierszy, później pojawiły się próby opowiadań, ba temat życia przestępców. Wydawana w więzieniu gazetka „Głos więźnia” zyskała w nim stałego współpracownika. 
  Pod koniec 1929 r. Markel Farberowicz postanowił zasięgnąć opinii fachowców co do wartości  swojej pisaniny. Wysłał jej próbki do wydawnictwa „Rój”. Odpowiedź była zachęcająca. Podsunięto mu pomysł spisania własnego życiorysu. Natychmiast zabrał się do roboty.  Na początku 1930 r. Markel Farberowicz zetknął się ze Stanisławem Kowalskim, młodym pedagogiem, prowadzącym wykłady dla więźniów. Twórczość złodzieja z Wizny zrobiła na tym ostatnim duże wrażenie. Zaoferował pomoc w wydaniu pamiętnika.
  W ten sposób w 1933 r. czytelnicy otrzymali „Żywot własny przestępcy”. Farberowicz podpisał go swoim złodziejskim przezwiskiem – Urke Nachalnik.  Nachalnik wyszedł na wolność w styczniu 1932 r. po odsiedzeniu pełnego wyroku. Ciągle pisał i nie miał zamiaru już wracać do dawnych kumpli i kradzieży.
  Od wydawnictwa „Rój” otrzymał stypendium. Napisał i wydał drugą część wspomnień. W gazetach warszawskich ukazywały się jego krótkie powiadania. Twórczością eks-złodzieja zainteresowały się także pisma zagraniczne. Melchior Wańkowicz – na łamach Wiadomości Literackich – tak podsumował w roku 1937 życiorys Urke Nachalnika: „ożenił się z akuszerką, a wydawnictwo ofiarowało mu, jako prezent ślubny, szerokie francuskie łoże. Potem zaczął dobrze zarabiać na honorariach z pism amerykańskich”. 
  W 1934 r., wzorem ówczesnych pisarzy i poetów, Farberowicz odbył serię odczytów w różnych miastach w II RP. Mówił o trudnym życiu byłego przestępcy w świecie ludzi uczciwych. Swoją wizytę, tym razem literacką, złożył oczywiście także w Białymstoku, z którym łączyły go wcale miłe wspomnienia. 
  Nad Białkę sprowadził Urke Nachalnika znany miejscowy dziennikarz Sztejnsapir. Październikowego dnia sala teatru Palace wypełniona była do ostatniego miejsca. Dla wielu chętnych zabrakło biletów. Na widowni zasiedli znani białostoccy prawnicy, lekarze, kupcy. Rozbrzmiewał niemal wyłącznie język żydowski. 
  Obecność w Białymstoku Urke Nchalnika, popularnego pisarza nie uszła oczywiście uwadze miejscowych gazet. Echo Białostockie pisało m.in.: „Urke Nachalnik podczas swego pobytu w naszym mieście odwiedził na tutejszym cmentarzu grób słynnego króla podziemi białostockich Jankieczkie Rozengartena, który to grób sfotografował. Ma to być ilustracja do zamierzonej przez Nachalnika powieści o życiu białostockiego gangu”.
  Niestety książka o chanajkowskiej ferajnie nigdy nie powstała.

Włodzimierz Jarmolik



Urke Nachalnik (naprawdę Icek Boruch Farbarowicz) - ur. w 1897 r. w Wiźnie złodziej-literat. Pochodził z żydowskiej rodziny młynarza. W latach dziecięcych przeznaczony przez rodziców do jesziwy - miał zostać rabinem. Jednak - jak sam później wielkorotnie podkreślał - miał pociąg do rzeczy zabronionych. Dość szybko zapoznał się ze złodziejskim fachem i dość szybko okazało się, że złodziejm jest marnym. Wiele lat bowiem ze swej przestępczej kariery Nachalnik (taki przydomek otrzymał w chewrze Cwajnosa) spedził "na pobycie" czyli po prostu w więzieniu.

W więzieniu właśnie nauczył się Nachalnik języka polskiego i zyskał mnóstwo czasu na zgłębianie więziennych bibliotek. Opisując własne wspomnienia i tworząc opowiadani nawiązał współpracę z wydawnictwem „Rój”. W 1933 r. opublikowany została nakładem Towarzystwa Opieki nad Więźniami „Patronat” książka „Życiorys własny przestępcy”, która otworzyła mu drogę do, umiarkowanej co prawda, ale jednak sławy. Ciężar został przerzucony z życia przestępcy na życie literata. Temu pierwszemu jednak Nachalnik zawdzięczał powodzenie w drugim. Nachalnik opublikował jeszcze wiele powieści, opowiadań a nawet sztukę. Zginął w 1939 r. w Otwocku, zastrzelony przez Niemców za ukrywanie broni.

Nachalnik nieco zburzył wyobrażenie przedwojennego Żyda. Zdecydowanie bliżej mu do przestępczych tradycji Chicagowskiej śmietanki - Meyera Lansky'ego czy Hymie Weiss'a, niż do spokojnego sklepikarza z Grzybowskiej. Pamiętajmy jednak, iż fenomen Nachalnika to głównie przeobrażenie w literata. Przestępcą był raczej trzeciorzędnym.

www.dintojra.blogspot.com