sobota, 17 marca 2018

Ul.Św.Rocha 5 Zielona Kamienica

 
   Najwcześniej poświadczonym właścicielem tego terenu był Michel Zabłudowski.Posiadał go na pewno w latach 60.XIX . i warto zauważyć , że była to ostatnia posesja z ciągu nieruchomości przy ul.Lipowej i Staroszosowej,położona przy samej granicy miasta Białystok i wsi Białostoczek. Posiadłość Zabłudowskiego rozciągała się od drogi prowadzącej na cmentarz prawosławny (czyli ul.Krakowskiej) do granicy  dzielącej posesje przy ul.św.Rocha 5 i 7. Zresztą zachowane do dziś cofnięcie  domu przy ul. św.Rocha 7 jest ciekawą pozostałością po najstarszych dziejach tego miejsca,gdyż tu zaczynała się Szosa Warszawska,która miała po obu stronach szerokie  pasy pobocza - do tej linii dostosowano dalszą zabudowę ul.św.Rocha.
   Przypomnę ,że po śmierci Michela Zabłudowskiego w 1869 r. jego spadkobiercy podzielili między siebie pozostałe po nim nieruchomości- interesująca nas psesja przypadła w udziale  najstarszemu synowi Markusowi Reniewickiemu ,tworząc tym samym posesję  pod  nr.3 ,pozostając przez kilka kolejnych lat właścicielem pozostałej części.Dopiero w latach 1880-1881 Dawid Zabłudowski sprzedał ją Nachmanowi Ambaszowi. Nachman Ambasz był mieszczaninem goniądzkim ,a do  Białegostoku sprowaził się przed 1864 r. Tego toku pracując w mieście jako robotnik wstąpił w związek małżeński z córką Eliasz Małmeda.
   W kolejnych latach rodziły się ich dzieci : Rochla (ur.1868) , później żona Lejby Werhafliga  Zlata (ur.1874), żona  pochodzącego  z Czyżewa Judela Ceranka oraz Bejla (ur.1880) , która wyszła za mąż za pochodzącego z Grodna Wolfa Braude. W chwili kupna w latach 1880-1881 na  jednej posesji  stał tylko drewniany parterowy dom z poddaszem.
   Dopiero w 1888 r. dowiadujemy się ,że Ambasz na swojej nieruchomości przed tą datą zbudował murowany piętrowy budynek z mieszkalną suteryną i poddaszem.Obok niego stał rewniany dom,któremu towarzyszył murowany budynek o przeznaczeniu gospodarczym.
   Niestety w dostępnych źródłach nie udało się odnaleźć precyzyjnych informacji o tym czym zajmował się na co  dzień Nachman Ambasz. Kamienica frontowa przy ul.św.Rocha 5 służyła głównie celom mieszkalnym,podobnie jak inne budynki stojące na posesji.Już spis wiernych parafii rzymskokatolickiej z 1891 r. odnotowuje mieszkające tu rodziny  Władysława Maka ,Józefa Maciejewskiego,Ludwika Bajkowskiego,Jana Niemotki,Bolesława Skibskiego i Stanisława Serdakowskiego .
   Przed 1895 r. do kamienicy dobudowano murowaną piętrową oficynę. W 1897 r. Ambasz zastawił nieruchomość w Wileńskim Banku Ziemskim.W 1`1910 r. z powodu niespłacania długu,majątek poddano sekwestrowi i zlicytowano - nabywcami zostali  Jankiel i Fejga Słonimska (jej ojciec Tewel Słonimski miał dużą fabrykę przy ul.Kościelnej 8) i Szejna Machaj z domu Blanksztejn.
   W latach 1912-1913 współwłaściciele podzielili się prawami do posesji przy ul.św.Rocha 5 dzieląc je na pół-jedna połowa przypadła Mejerowi i Gitli Matysom,druga Szlomie i Szejnie Machajom. Dopiero od tego momentu zaczynają się de facto fabryczne dzieje posesji.
   Przed 1913 r. w głębi działki,poszerzonej dodatkowo o grunty wykupione od strony ul.Stołeckiej (dziś Stołeczna),staną czteropiętrowy gmach fabryczny w którym Machajowie prowadzili swoje przedsiębiorstwo włókiennicze założone w 1894 r. i przeniesione z poprzedniej lokalizacji w fabryce Filippa przy ul.Świętojańskiej. Machajowie i Matysowie prawa własności zachowali do II wojny światowej,mieszkając we frontowej kamienicy przy ul.św.Rocha 5. Mieszkał tu również zięć Szlony i Szejny Machajów Józef Pilecki, pracownik referatu statystycznego białostockiego magistratu.             
Przedsiębiorstwo Szlomy Machaja ,prowadzone wspólnie z Mejerem Matysem ,działało również przez cały okres międzywojenny.
    W 1922 r. zorganizowano w fabryce nowy oddział Białostockiej Ochotniczej Straży Ogniowej B.O.S.O.
   W latach 20  XX w. firma,podobnie jak inne miejscowe zakłady produkcyjne,borykała się z licznymi problemami ekonomicznymi oraz częstymi strajkami m.in. 2 latach 1926 -1927 .
   Część powierzchni w gmachu dzierżawili drobniejsi wytwórcy np. Abram Szapiro ,Chaim Bloch czy Ezra Soroko.
   Na początku lat 30 XX w. większą część fabryki wynajęła duża firma "Sokół i Ziberfenig" z siedzibą  przy ul.Warszawskiej.
   Oprócz tego w parterze kamienicy funkcjonowała sprzedaż produktów spożywczych Soni Rajgrodzkiej.

Wiesław Wróbel

Potajemny ubój

 

   W Białymstoku od zawsze handlowano mięsem pochodzącym z nielegalnego uboju świń, krów czy cieląt. Zajmowali się tym zarówno koncesjonowani rzeźnicy, jak i pokątni sprzedawcy. Urzędnicy magistraccy i Miejski Dozór Sanitarny walczyli z tym procederem usilnie, acz z miernym skutkiem.
  Handel mięsem pozostającym poza kontrolą rzeźni nasilił się zwłaszcza pod koniec lat 20. i w pierwszych latach 30. Na świecie szalał kryzys. W Polsce szczególnie odczuwano jego skutki. Legalne mięso stawało się artykułem deficytowym i drogim.
  W białostockich tanich jatkach, na okolicznych targach i jarmarkach, pojawiało się nagminnie mięso z potajemnego uboju i jego przeroby. Kiedy inspektorom sanitarnym udawało się przechwycić zakazane partie ich badanie przynosiło zazwyczaj wstrząsające wyniki. W mięsie znajdowano zarazki pasożytniczych chorób, na które cierpiały zabite zwierzęta. Zarażone mięso trafiało na stoły nieświadomych tego białostoczan.
  Weźmy przykładowo tylko rok 1932. Służby sanitarne wspomagane przez funkcjonariuszy policji pracowały bardzo intensywnie. Nielegalnego mięsa szukano wszędzie. W sklepikach z szyldem "Rzeźnik", w otwartych jatkach, na chłopskich furach zatrzymujących się przy Siennym, a zwłaszcza Rybnym Rynku. Obstawiany był dworzec, przystanek autobusów zamiejscowych i rogatki miasta. W kwietniu np. Dziennik Białostocki donosił: "Policjant K. Kownacki zatrzymał koło dworca mieszkańca Choroszczy Jankiela Sokołowicza, który wiózł mięso pochodzące z potajemnego uboju. Po dostarczeniu do rzeźni miejskiej lekarz weterynarii stwierdził, że bydło było chore na gruźlicę, a w wątrobie ujawniono motylicę". Inną, przewlekłą chorobą zwierząt, przede wszystkim świń i dzików, była włośnica, inaczej trychinoza. Białostoczanie po spożyciu mięsa z jej zarazkami trafiali zwykle do szpitala św. Rocha z ostrym zaburzeniem pracy jelit.
  W dniach 14 i 15 października odbył się kolejny nalot na prywatne masarnie w okolicach Chanajek. Połów był obfity. Zakazany towar znaleziono m.in. u Icka Ałkona z ul. Krakowskiej i Kimy Wałach z Mazowieckiej. Ajzykowi Petlinowi z ul. Mickiewicza zakwestionowano 65 kg wołowiny, Dawidowi Wajmanowi z Młynowej - 56 kg, Berelowi Zabłudowskiemu z Legionowej - 108 kg, zaś w masarni Luby Karpowiczowej przy ul. Marszałka Piłsudskiego trafiono aż na 182 kg z potajemnego uboju. To mięso, które było niezdatne do użytku, zostało, jak zwykle, spalone na terenie rzeźni miejskiej .
  Białostocka rzeźnia szczególnie mocno odczuwała istnienie czarnego rynku. Wiele traciła na niedokonywanych badaniach weterynaryjnych i opłatach za zdrowotne certyfikaty. Uczciwi rzeźnicy, nabywający jej towar po oficjalnych cenach, nie wytrzymując nielegalnej konkurencji, prędzej czy później zwijali swój interes. Na nieuczciwych zaś nie znajdowano skutecznej rady. Nie pomagał miesięczny areszt, duże grzywny, czy nawet, w wypadku recydywy, utrata koncesji. Winowajcy powracali do swoich ciemnych machlojek i szybko odbijali poniesione straty.
  Ażeby ominąć nadzór specjalistów z miejskiej rzeźni, nierzetelni przekupnie zamieniali się też w fałszerzy. Do legalizacji ich trefnego towaru niezbędne były oficjalne i aktualne pieczątki. W lutym 1931 r. w ręce starszego posterunkowego z III komisariatu, P. Zawistowskiego, patrolującego w nocy okolice Rybnego Rynku, wpadł tamtejszy rzeźnik Froim Babisz. Przed zatrzymaniem zdążył wyrzucić z kieszeni damską pończochę, co policjant zauważył. Były w niej dwie fałszywe pieczątki - podłużna, z napisem "Rzeźnia Miejska - Białystok" i okrągła - Rzeźnia Miejska - Białystok - Lek. wet.". Oprócz tego jeszcze poduszeczka do tuszu. Za posiadanie tych akcesoriów do stemplowania nieświeżego mięsa, sobie i swoim kolegom, niefortunny mistrz tasaka dostał miesiąc ścisłego aresztu.
  Zaś w maju 1933 r. Białystok miał wielce niezdrową sensację. Oto w restauracji hotelu Ritz, spożywająca tam kolację grupka weterynarzy, powracająca właśnie z kursu mięsoznawstwa, znalazła w podanych sobie kotletach schabowych larwy wągrów, szczególnie paskudnych tasiemców, groźnych dla życia ludzkiego.
Dobrze, że trafiło na fachowców.


Włodzimierz Jarmolik

Dom przy ul. św Rocha 11

 
   Niestety, na temat dziejów posesji nie ma zbyt wielu źródeł. Wiadomo, że 12 sierpnia 1881 roku sąd przyznał prawo własności do tej nieruchomości kolegialnemu sekretarzowi Robertowi Aleksandrowi Dłużniewskiemu.
  Po jego śmierci w 1887 roku na mocy testamentu posesja razem z drewnianym domem przypadła wdowie Bronisławie Dłużniewskiej. Ona też, wraz z synem Aleksandrem posiadała ów majątek w 1910 roku. Część pokoi była wynajmowana, w 1897 roku w domu Dłużniewskiej mieszkali m.in. kapitan 4. dywizji kawaleryjskiej Nikandr Łaszczilin oraz lekarz tejże dywizji Wasyli Kozyrew. Nie udało mi się póki co dotrzeć do materiałów mówiących o tym, kto był właścicielem tego majątku po 1919 roku. Po II wojnie światowej należał on do Stefana Szumskiego.


www.poranny.pl