poniedziałek, 19 listopada 2018

Słoboda była wsią

 

    Na Pogodnej były łąki, Wiejską pastuch gonił krowy okolicznych gospodarzy. Uprawiano pola, przez wiele lat po wojnie ta część miasta miała wiejski charakter - wspomina pan Lech Jaroszewicz. Zwraca uwagę, że jej prawidłowa nazwa brzmi Słoboda, a nie Swoboda, jak widnieje na niektórych mapach.
  Ławeczki stały przy domach. Od wiosny do późnej jesieni gospodarze siadali tam i omawiali najważniejsze sprawy, co w kraju, co w mieście się wydarzyło. Bardziej mężczyźni, wiadomo bardziej skłonni do politykowania, kobiety zajęte były przeważnie obowiązkami w domu. Urodziłem się w 1937 roku - opowiada pan Lech Jaroszewicz, pamiętam to. Zwyczaje były rodem ze wsi, ale też i Słoboda miała wiejskie korzenie.
  Szarą eminencją w mieście był Napoleon Cydzik Słoboda powstała pod koniec XVII wieku, między obecnymi ulicami Pogodną a Świerkową. A wówczas znajdowała się pod lasem należącym do hetmana Branickiego. Miejscowość była nieduża, liczyła około 11 - 12 domów. Mieszkańcy prawdopodobnie byli zwolnieni z podatków - stąd nazwa swoboda, słoboda.
  Do Białegostoku została włączona po odzyskaniu niepodległości, kiedy decyzją Sejmu rozszerzono granice i z dniem 10 maja 1919 roku powstał Wielki Białystok o obszarze około 42 km2. W jego obrębie, obok Słobody znalazły się: Antoniuk, Białostoczek, Dojlidy, Ścianka, Dzięsięciny, Marczuk, Horodniany, Ogrodniki, Pieczurki, Skorupy, wieś Starosielce, Wygoda, Zacisze, Zwierzyniec - Letnisko.
  Na mocy ustawy sejmowej z 2 sierpnia 1919 roku Białystok awansował na stolicę nowo utworzonego województwa białostockiego. Po drugiej wojnie światowej na Słobodzie było około 50 domów, w każdym do kilkunastu mieszkańców, bo rodziny były wielodzietne - wspomina pan Lech Jaroszewicz. - Znali się wszyscy z tych ławeczek, codziennie się spotykali, jak w rodzinie żyli, każdy każdemu się kłaniał, ja tam nigdy nie słyszałem kłótni.
   Ulica była brukowana, jednopasmówka, szerokości najwyżej sześć metrów. Nie to co dzisiaj, chodniki wprawdzie z dwóch stron, ale wąskie, gdzieś metr pięćdziesiąt. Tu gdzie teraz są akademiki i budynki Politechniki, czy na Świerkowej, gdzie jest Uniwersytet, to wszędzie były pola uprawne, ciągnęły się do Pułaskiego.
  Pamiętam, że po obu stronach Wiejskiej ludzie mieli gospodarstwa, i to całkiem spore, nie jakieś tam ogródki przydomowe. A jak pola, to i stodoły, zabudowania gospodarcze. Każdy gospodarz trzymał jedną albo i dwie krowy, gnano je ulicą Wiejską na łąki.
   Przy Pogodnej, tam gdzie jest piekarnia, ciągnęły się łąki, koło Bażantarni tak samo. Pamiętam pastuch codziennie po przygnaniu krów do obór, zachodził do kolejnego domu na kolację. To był specjalnie wynajęty człowiek, obsługiwał kilka gospodarstw. Nie było skupu mleka, gospodarze mieli je na swoje potrzeby, ludzie z miasta chętnie przyjeżdżali po świeże mleko, kupowali masło, sery bezpośrednio od właścicieli.
  Spokojnie i miło się żyło, bez tej gonitwy, jak teraz, bez pośpiechu. Uczyliśmy na Mazowieckiej. Znajdowały się tam dwie szkoły, jedna obok drugiej: nr 11 i nr 6 - miały wspólne boisko. To były dzielnicowe szkoły, dla tego rejonu, bo sporo młodzieży było, po kilkoro dzieci w domu. Szkoły były jeszcze przedwojenne, z tym że budynek jedenastki otynkowany, a szóstki nie. Chodziliśmy na piechotę, autobusy po wojnie nie jeździły.
  Odległość dwa kilometry, co to było, zimą jeździliśmy na łyżwach. Krajobraz zmienił się radykalnie, jak zaczęły powstawać bloki, miasto wywłaszczyło tereny pod akademiki, poszerzono ulice. Ten wielki boom budowlany ruszył na początku lat 70., nie było dyskusji, wywłaszczano i już, chociaż płacono niewielkie pieniądze. A jak zabrali pola, to ludzie już sami starali się o mieszkania spółdzielcze, wiadomo w bloku wygoda, nie trzeba w piecach palić. Zresztą każdy zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później państwo i tak wszystko przejmie. Machano więc ręką, jak ziemi już nie ma, to co tu siedzieć.
  Domy przez jakiś czas jeszcze stały, ale niebawem zaczęto je wyburzać. Ja się wyprowadziłem ze Słobody w 1977 r. na osiedle Piaski, do bloku. I tak po kolei domy rozbierano, a teren przejmowała spółdzielnia mieszkaniowa, jeszcze niektóre stały do lat 80.
   Teraz zostały tam może ze dwa domy. Dużo się zmieniło przez te lata, wypiękniała ta część miasta, ale ja wspominam z sentymentem tamte lata. Jak przejeżdżam tamtędy, to zawsze myślę, jak niegdyś żyliśmy na tej naszej Słobodzie.

Alicja Zielińska