piątek, 7 grudnia 2018

Edward Litwinowicz w czasie wojny uruchomił produkcję granatów

   

     Był świetnym fizykiem. Zapowiadał się na wybitnego naukowca. Wojna niestety pokrzyżowała te plany. Zamiast wykładać na uczelni i dokonywać wynalazków, poszedł walczyć.
  Swoją wiedzę wykorzystał w działalności dywersyjnej. Edward Litwinowicz uruchomił produkcję granatów.  Na bardzo ciekawą historię rodziny Litwinowiczów trafiłam dzięki pani Barbarze Litwinowicz, która zaprosiła nas na swoje wspomnienia o 6 Białostockiej Drużynie Harcerskiej.
  Jest to piękna opowieść z lat 60., wrócimy do niej za dwa tygodnie. Teraz zaś o okresie wojennym. Bo, jak się okazało, dom jej męża Stanisława Litwinowicza przy ul. Kaniowskiej 10 był świadkiem wielu zdarzeń, a jej teść, Edward Litwinowicz w czasie II wojny światowej odznaczył się niezwykłymi działaniami, które miały ogromne znaczenie w walce dywersyjnej z Niemcami.
  Obecnie ta ulica nie istnieje, ale wówczas była równoległa do ulicy 1000-lecia Państwa Polskiego i przebiegała nad rzeką Białą, skręcała przechodząc w obecną ul. 1 Armii Wojska Polskiego.
  – Opowieść zacznijmy od dziad ka Piotra – proponuje pani Barbara, które przez lata skrzętnie gromadziła wspomnienia rodziny męża. Był początek XX wieku. Piotr Litwinowicz mieszkał z żoną Kazimierą na Białymstoczku.
  Była to wówczas wieś. Przy ul. Kaniowskiej zaczął budować dom. Ale brakowało pieniędzy, więc jak wielu młodych wyjechał do Ameryki, by zarobić trochę dolarów. Tęsknił jednak bardzo do żony i małego Stasia, których zostawił w Polsce. Pisał listy, więc Kazimiera po głębokim namyśle, wzięła synka i udała się statkiem do Stanów, do męża.
  Tam 7 stycznia 1911 roku w New Castle małżonkom Liwinowiczom urodził się drugi syn, Edek. Pobyli jeszcze trochę za oceanem i wrócili do Polski, by kończyć budowę domu. Ale  trwała I wojna światowa. Ze strachu przed Niemcami uciekli na Ukrainę. Na przemian to biali, to czerwoni przychodzili i grabili bieżeńców.
  Litwinowiczów, według przekazów rodzinnych, ratował mały Edek. Był drobny, więc doskonale mógł udawać chorego. Kiedy tylko jakaś banda żołdaków się pojawiała, cały majątek, wszystkie kosztowności chowano pod poduszkę, Edek kładł się i mówiono, że jest chory na tyfus.
   Po wojnie Piotr Litwinowicz z żoną i synami szczęśliwie wrócił do Białegostoku na ul. Kaniowską. Synowie pokształcili się. Młodszy Edward był bardzo uzdolniony matematycznie. Skończył gimnazjum im. króla Zygmunta Augusta i poszedł na SGGW do Warszawy. Na studiach świetnie sobie radził, został asystentem profesora Wacława Sierpińskiego, wybitnego matematyka. Była przed nim wielka przyszłość.
  Niestety wybuchła II wojna światowa i musiał przerwać doskonale zapowiadającą się karierę naukową.  Wojna pokrzyżowała też jego plany osobiste. Miał narzeczoną, ale ona mieszkała w Poznaniu. Zdesperowany Edward ruszył do niej niejako pod prąd, bo Polacy z zachodu przeważnie uciekali w tym czasie przed Niemcami  w głąb kraju.
  Kiedy po wielu trudach dotarł do jej domu, nie zastał nikogo, gdyż rodzina już się ewakuowała. Znalazł ją w jakimś okolicznym dworku, przyjechali  do Białegostoku i w 1940 roku wzięli ślub. W Białymstoku włączył się bardzo aktywnie w walkę  konspiracyjną.
  Za działalność w szeregach Armii Krajowej, a zwłaszcza za wyróżniające się męstwo w akcjach dywersyjnosabotażowych i wybitny współudział w uruchomieniu produkcji granatów w Okręgu Białostockim AK Edward Litwinowicz został przedstawiony w lipcu 1943 r. przez dowódcę pułkownika Władysława Liniarskiego ps. Mścisław do odznaczenia orderem Virtuti Militari. Potwierdza to  legitymacja wydana przez rząd polski w Londynie 11 listopada 1948 r.  Rodzina dowiedziała się o tym jednak dopiero w latach 70.
  – Ojciec był bardzo skryty, rzadko mówił o sobie, nawet później, gdy sytuacja w Polsce wydawała się bardziej spokojna,  ciężko było z niego cokolwiek wyciągnąć  - przyznaje pan Stanisław Litwinowicz. – Nie ujawnił się po wojnie, bał się. Jego bohaterską przeszłość wojenną poznaliśmy dopiero z pisma, uzasadniającego nadanie Krzyża Virtuti Militari. 
 

    W czasie okupacji niemieckiej Edward Litwinowicz zgłosił się by pracować przy pomocach naukowych. Postanowił to jednak wykorzystać jak najlepiej dla dobra kraju.
  Nawiązał współpracę z Marią Kolendo, która z innymi nauczycielami zorganizowała tajne nauczanie i dostarczał im książki. Ale przede wszystkim działał w tym kierunku, by dzięki dostępowi do niemieckich materiałów strategicznych, pracować nad  budową granatów.  Jak czytamy we wniosku o nadanie Virtuti Militari, w lipcu 1941 r. wstąpił  on do Armii Krajowej, do 56 Baonu Saperów, oddział ten w konspiracji przydzielony został właśnie do produkcji granatów dla Okręgu Białostockiego AK. 
  Dzięki zgromadzonej przez Edwarda Litwinowicza dużej ilości pomocy szkolnych i akcesoriów technicznych, na podstawie upoważnienia niemieckiego Schulamtu, warsztaty grupy produkcyjnej zostały zaopatrzone w szereg bezcennych urządzeń. Między innymi  Edward Litwinowicz przekazał dwa piece elektryczne, co umożliwiło uruchomienie produkcji skorup lanych do granatów. 
  Jako fizyk z wykształcenia, znając dobrze materiałoznawstwo chemiczne, a oprócz tego mając w swoich rękach zbiornice urządzeń laboratoryjnych i materiałów chemicznych, Edward Litwinowicz został mianowany kwatermistrzem Grupy Dywersyjnej Prusy. Po wywiezieniu dowódcy do obozu, został jedynym, z racji stanowiska służbowego dyspozytorem całego gospodarstwa produkcyjnego na terenie Puszczy Knyszyńskiej. Majątek Grupy nie doznał uszczerbku. 
  Po wojnie wykorzystując swoją wiedzę włączył się w organizowanie pracowni fizycznej w Studium Nauczycielskim i w Wyższej Szkole Inżynierskiej.
  – Jak pracowałam w SN, to koledzy teścia mówili, że każde zadanie ruszył – wspomina z dumą pani Danuta.  – Nie był partyjny i z uczelni jednak został zwolniony, do emerytury pracował w Technikum Budowlanym.  – Ciągle się czegoś obawiał, to zostało mu z wojny – dodaje Stanisław Litwinowicz.
  – Dożył wolnej, suwerennej Polski, ale już był w starszym wieku, więc długo się nie cieszył zmianami jakie zaszły w kraju. Zmarł w  maju 1998 roku.   Za tydzień Stanisław Litwinowicz opowie o brawurowej ucieczce z obozu karnego na Uralu brata stryjecznego swego  ojca, zwanego w  rodzinie Stachurką, bo także miał na imię Stanisław.

Alicja Zielińska 
azielinska@poranny.pl