Zmienił się ustrój, zaczęto przypominać, że w tym miejscu przed wojną był tu cmentarz żydowski. Założony został w 1830 roku, były to wówczas obrzeża miasta, w związku z wybuchem epidemii cholery. Zmarło ponad 1000 osób. Zwłoki grzebano w zbiorowych mogiłach. Nazywano go cholerycznym. Już w 1892 roku został zapełniony i zamknięty. Podczas II wojny światowej zdewastowany przez hitlerowców, potem wiele lat stał opuszczony.
Bazar przy Bema funkcjonował do 1992 roku, do kiedy to nowy rynek utworzono przy ul. Kawaleryjskiej. Nie obyło się bez protestów handlowców, jak i wątpliwości samych białostoczan, którym się wydawało, że to koniec miasta. Początki były ciężkie i na nowym bazarze przez dłuższy czas nic się nie działo. Handel ruszył dopiero na dobre po otwarciu wschodniej granicy około 1994 roku.
Rynek Bema. Pod taką nazwą przez 30 lat funkcjonowało kultowe w Białymstoku targowisko miejskie. Można tu było kupić wszystko, od ubrań po mięso prosto od rolników. Nie mówiąc o złocie czy dolarach. Zjeżdżali tu kupcy i klienci z różnych stron kraju oraz zza wschodniej granicy.
W Białymstoku było wówczas pięć komisariatów, ten przy Lipowej należał do najbardziej obciążonych Obejmował całe centrum, jedną trzecią miasta. I do tego jeszcze targowisko. Specyfika tego miejsca powodowała, że zbierała się tu i cała śmietanka kombinatorów, cwaniaków, którzy tylko czyhali na naiwnych klientów. Nie brakowało więc zgłoszeń na komisariacie.
Tak opisywał nasze targowisko 19 czerwca 1977 roku Artur Rutkiewicz w branżowym tygodniku milicji i SB "W służbie narodu".Bazar przy Bema funkcjonował do 1992 roku, do kiedy to nowy rynek utworzono przy ul. Kawaleryjskiej. Nie obyło się bez protestów handlowców, jak i wątpliwości samych białostoczan, którym się wydawało, że to koniec miasta. Początki były ciężkie i na nowym bazarze przez dłuższy czas nic się nie działo. Handel ruszył dopiero na dobre po otwarciu wschodniej granicy około 1994 roku.
Rynek Bema. Pod taką nazwą przez 30 lat funkcjonowało kultowe w Białymstoku targowisko miejskie. Można tu było kupić wszystko, od ubrań po mięso prosto od rolników. Nie mówiąc o złocie czy dolarach. Zjeżdżali tu kupcy i klienci z różnych stron kraju oraz zza wschodniej granicy.
W Białymstoku było wówczas pięć komisariatów, ten przy Lipowej należał do najbardziej obciążonych Obejmował całe centrum, jedną trzecią miasta. I do tego jeszcze targowisko. Specyfika tego miejsca powodowała, że zbierała się tu i cała śmietanka kombinatorów, cwaniaków, którzy tylko czyhali na naiwnych klientów. Nie brakowało więc zgłoszeń na komisariacie.
Tłum, przepychanie, głośne pokrzykiwanie, kolorowe stragany, skrzynki, worki, zapach mokrego owsa, piwa, końskiego łajna, kiszonej kapusty... Targowisko w centrum Białegostoku nie wyróżnia się niczym spośród innych. Chociaż podobno można tu taniej kupić samowar prosto z Tuły, parę dorodnych prosiaków, srebrną monetę, złoty pierścionek z najprawdziwszymi brylantami. Ale nie jest to takie pewne. Wszystko tu sprzedasz, wszystko tu kupisz! To zawołanie, które należy do tradycji handlu, ułatwiając uczciwym ludziom życie - wykorzystują nieuczciwi dla swoich interesów. Jak świat światem, na bazarach zawsze pojawiali się oszuści, handlarze bez uprawnień, paserzy, złodzieje..."
A przy Bema w miejscu targowiska przez jakiś czas był dziki parking, z którego zaczęli korzystać klienci pobliskiej hali mięsnej (dziś już nie istnieje) i - już później - również ZUS. Wreszcie w 2008 r. teren uporządkowano. Powstał obszerny trawnik z alejkami, a w jego centralnym punkcie dla upamiętnienia cmentarza znajduje się gwiazda Dawida utworzona z zasadzonych krzewów bukszpanów.
Kurier Poranny