sobota, 25 maja 2019

Uśmiechnięta wieża, wędrująca fontanna i ponad 100 sklepów.

 

   XVI wieku to czas, gdy do Białegostoku sprowadził się Jan Klemens Branicki. W mieście wybucha wielki pożar, zaś po nim miasto zaczyna się mocno rozwijać. Jednym z budynków, który wtedy powstał był ten najbardziej charakterystyczny – ratusz. Co ciekawe, budynek ten nigdy nie pełnił funkcji urzędu miejskiego. W pewnym czasie obiekt został zburzony, zaś w jego miejsce pojawić się miał wielki pomnik Józefa Stalina. Na szczęście tak się nie stało, a dziś budynek nazywany często “uśmiechniętym ratuszem” jest bardzo rozpoznawalnym symbolem w mieście, ale też i poza jego granicami. Dzisiejszy budynek to okrojona wersja tego, który stał wcześniej. Oprócz głównego budynku i wieży, a także czterech kramów będących halą targową – była jeszcze waga miejska, z której korzystali kupcy by dokonać miar. Na planie miasta z 1770 roku widać także jeszcze zaznaczonych 5 innych, małych budynków – 2 od strony katedry oraz 3 z drugiej strony. Można powiedzieć, że po wybudowaniu ratusz były ówczesną “galerią handlową”.

Na początku nie było wieży. Początkowo w prostokątnym budynku znajdowało się 10 sklepów. Następnie pojawiły się 4 pawilony – ufundowane przez samych kupców. Dopiero po kilkunastu latach pojawiła się jedna kondygnacja wieży. Dopiero w 1798 roku została ona podwyższona. W 1772 roku w ratuszu znajdowało się już 48 sklepów! Ponadto miejsce tam miała izba sądowa i areszt. Handel na Rynku tak mocno się rozwijał, że dziedziniec przed ratuszem zabudowano kolejnymi budynkami. W 1868 roku na ratuszowej wieży pojawił się zegar. W kolejnych latach umieszczono na wieży także “galeryjkę”, z której strażacy obserwowali miasto (które w tamtych czasach z wieży w całości było widoczne).

W 1922 roku w ratuszu mieściło się ponad 100 sklepów! Niestety stan techniczny budynku był fatalny. Dlatego rok później postanowiono o przeprowadzeniu rekonstrukcji budynku. Tak się jednak nie stało. W 1940 roku Białystok jest okupowany przez Rosjan. W centrum miasta ma pojawić się pomnik Józefa Stalina. W tym celu ratusz zostaje rozebrany. A plac jest pusty. Ostatecznie pomnik stanął przed Pałacem Branickich. Po II Wojnie Światowej, gdy cały zagruzowany Białystok odbudowuje się na nowo, w 1953 roku ratusz znów się pnie do góry, by w 1958 roku stać się budynkiem muzeum, które znajduje się tam do dnia dzisiejszego. Warto zwrócić uwagę na otoczenie ratusza. W XVI wieku – na miejscu dzisiejszego pasażu prowadzącego z ul. Spółdzielczej do Suraskiej znajdowały się na jego początku i końcu dwa podłużne budynki. Między nimi 4 mniejsze. Tu gdzie obecnie mamy bar “Podlasiak” oraz ciąg sklepów – stały obok siebie identyczne budynku. Po przeciwległej stronie – tak samo.


   Warto też wspomnieć o wędrującej fontannie. Ta pojawiła się na rynku dopiero w 1892 roku. Wtedy też ówczesne władze budowały w mieście wodociągi. Przy okazji zlecono budowę fontanny. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Dekoracja pojawiła się przy dzisiejszej ul. Sienkiewicza (wtedy Mikołajewskiej). Fontanna przypadła mieszkańcom do gustu. Prawdopodobnie w 1900 roku dostawiono do niej rzeźbę trzech młodzieńców – jeden symbolizował muzykę, drugi rolnictwo, a trzeci rybołówstwo.

W 1962 roku ktoś wpadł na pomysł, by obiekt przenieść bliżej ratusza. Wszystko dlatego, że postanowiono połączyć ul. Legionową z ul. Sienkiewicza. Co ciekawe w 1996 roku ktoś ukradł rzeźby zdobiące fontannę. Dziś podziwiamy replikę. W 2009 roku Tadeusz Truskolaski zadecydował, że fontanna wróci na swoje dawne miejsce. Przypomnijmy też że wtedy też plac przed ratuszem został przebudowany tak, by przypominał pierwotny wygląd. Usunięto dawny skwerek, przeniesiono pomnik Józefa Piłsudskiego. Tylko wagi miejskiej brak. Podczas prac budowlanych odkopano jej fundamenty. Niestety postanowiono ją tylko oznaczyć, a pozostałości pozostawić pod ziemią.

Podlaskie.TV

piątek, 24 maja 2019

To była luksusowa dzielnica Białegostoku

 

   W dawnym Białymstoku była taka dzielnica, którą można porównać do Nowojorskiej Tribeci. Ta w USA od zawsze aż do dziś była bardzo prestiżowa. Nasza białostocka niestety obecnie nie zachwyca i to jest delikatnie powiedziane. Przed II Wojną Światową była kompletnym przeciwieństwem dzielnicy Chanajki. Na ul. Aleksandrowskiej, a później Pierackiego mieszkali prawnicy, lekarze czy kupcy. Nie brakowało też fabrykantów, którzy woleli Białystok od Łodzi tworząc u nas Manchester Północy. Przyjezdni osiadali się także rejonach Aleksandrowskiej. Generalnie mieszkali tam tylko zamożni. Także tam znajdowała się większość placówek związanych z organami ścigania, stąd też było tam względnie bezpiecznie. Nawet prostytutki nie chciały się tam zapuszczać, gdyż w luksusowej dzielnicy brakowało lokali rozrywkowych czy hoteli.

 Dzisiaj te miejsce to ul. Warszawska – gdzie mamy popularny klub, restauracje, puby, pizzerię, a także wiele sklepów. Z dawnych czasów zachowało się bardzo wiele zabytków. Pamiątką po dawnej ekskluzywnej dzielnicy Białegostoku jest chociażby Pałac Tryllingów (dzięki obojętności obecnego prezydenta – niszczejącą). W 1871 roku Elżbieta Pilcicka za 2600 rubli sprzedała parcelę, dom murowany, oficynę, stajnię i chlew przy małżeństwu Rozalii i Izraela Bulkowsteinów. To za ich sprawą na działce powstał przepiękny budynek. Pierwsze lata Bulkowsteinowie wynajmowali posiadłość różnym lokatorom.



   W Białymstoku najbogatszymi fabrykantami była rodzina Tryllingów. Mieli tkalnię przy ul. Nowy Świat oraz fabrykę sukna przy ul. Lipowej. Tym drugim zakładem zarządzał Chaim Abram Trylling – syn Izraela. Pod koniec XIX wieku córka małżeństwa Bulkowsteinów – Helena wyszła za mąż za Chaima Tryllinga. Świeżo upieczony małżonek od swoich teściów odkupił posiadłość przy Aleksandrowskiej za 1500 rubli oraz w zamian za uregulowanie długów posiadłości. W miejsce starych budynków zaczął wznosić cudo, które stoi do dziś – przepiękny pałacyk. Niestety Pan młody jeszcze w czasie budowy rezydencji zmarł. Spadkobierczynią została oczywiście Helena oraz jej syn Anatol. Posiadłość była obciążona kolejnymi długami z tytułu niezapłaconych podatków. Helena już w międzywojniu przebywała często w Berlinie. Syn zaś postanowił posiadłość spieniężyć. Okazały pałacyk trafił w ręce Jana Lgockiego – wysokiego urzędnika państwowego oraz Feliksa Serwantowicza. Po II Wojnie Światowej budynek przeszedł na własność Skarbu Państwa.

Dziś przy ul. Warszawskiej oprócz niszczejącego Pałacu Tryllingów przy Warszawskiej znajdują się kamienice, dawny Szpital Żydowski, Pałacyk Cytronów (siedziba Muzeum Historycznego), kościół ewangelicko-augsburski (dziś kościół katolicki św. Wojeciecha) i wiele innych zabytków. Aż dziw bierze dlaczego ulica ta jest obecnie tak niespójna architektonicznie oraz tak zaniedbana. Gdyby prezydentowi zależało – Warszawska byłaby dziś miejscem niezwykłym i atrakcyjnym. A tak mamy okropny misz-masz. Już nie wspominając o wielu zapuszczonych budynkach.

Podlaskie.TV

czwartek, 23 maja 2019

Z fałszywym paszportem do amerykańskiego sądu

 

    W przedwojennym województwie białostockim, tak samo zresztą jak w całej II RP, panowało ogromne zainteresowanie wyjazdami do mitycznej Ameryki.
  Kusiły nie tylko Stany Zjednoczone, ale też Brazylia, Argentyna, Kanada, a nawet Kuba. Emigranci zarobkowi liczyli na lepszy los dla siebie i swoichrodzin. Za granicą chcieli skryć się poszukiwani przestępcy i dezerterzy z wojska, a prześladowanych Żydów nęciła nie tylko Palestyna.
  Nie wszyscy ci uchodźcy mogli i potrafili zdobyć niezbędną wizę. Tutaj pojawiali się zwykle usłużni osobnicy proponujący fałszywe dokumenty i gwarancję dostaniasię ma statek w Gdańsku czy Hamburgu. Koszt takiej operacji wynosił zazwyczaj od 100 do 500 dolarów.
  Chętnych na lipne paszporty nigdy nie brakowało. Centrum działalności różnej maści kombinatorów i fałszerzy dokumentów stanowił na naszym terenie oczywiście Białystok, choć zorganizowane szajki parające się przerzutem ludzi za granicę grasowały również w Łomży, Ostrołęce, Sokółce, Grajewie czy Ciechanowcu.
  W 1924 roku „Dziennik Białostocki” donosił: „Policja wpadła na ślad szajki pośredników uprawiających
nielegalny szmugiel pasażerów Stanów Zjednoczonych. Na razie aresztowano trzy osoby: Nissena i Rozę
Jungelców oraz Gienię Chwałkowską z ul. Syjońskiej. Są poszlaki wskazujące na duże rozgałęzienie tej organizacji, daleko poza granice Białegostoku”.
  Szczególną obrotnością w przemytniczym procederze wykazali się w latach 1926-1927 dwaj młodzi pracownicy białostockiego oddziału towarzystwa okrętowego Loyd: Chaim Rabinowicz i Tejchel Owsiejewicz. Wyprawiali oni w tym czasie nielegalnie do Stanów Zjednoczonych co najmniej kilkadziesiąt osób. Sposób był całkiem prosty. Dzięki znajomościom w szemranych kręgach miasta pomysłowi młodzieńczy najęli złodzieje, który wykradł dla nich w jednym z urzędów państwowych plik czystych blankietów paszportowych. Znajomy fałszerz sporządził odpowiednie pieczątki oraz wzory podpisów, no i produkcja ruszyła.
  Chętni emigranci za jeden paszport musieli się wykosztować,ale towar był gwarantowany. Konsulat amerykański w Warszawie na dokument z firmy „Rabinowicz i spółka” bez zastrzeżeń wydawał wizy. Ponieważ zapotrzebowanie rosło, a naszym spryciarzom kończyły się oryginalne blankiety paszportowe (z dostawą nowej partii były kłopoty, gdyż różnie odpowiednie urzędy coraz lepiej zabezpieczały reglamentowane dokumenty), postanowiono całkowicie przestawić się na tzw. lipę. Do spreparowanego dokumentu dodawano także własnej produkcji wizę.
  Był to zabieg jednak bardzo ryzykowny, gdyż służby graniczne szybciej nabierały podejrzeń do kontrolowanych osób. I rzeczywiście, na pierwszą wpadkę nie trzeba było długo czekać.
 
W marcu 1927 roku policja gdańska aresztowała Cylę Skalską z Białegostoku i Rubina Chazena z miejscowości Narew w powiecie bielskim oboje chcieli dostać się z Wolnego Miasta Gdańsk do Niemiec na podstawie fałszywych paszportów.
  Ponieważ dokumenty pochodziły z Białegostoku, prezydium policji miasta Gdańska zawiadomiło o sprawie białostocki Urząd Śledczy. Po kilku dniach przysłano także oboje niefortunnych
amatorów amerykańskiego raju.
  Na początku kwietnia 1927 roku władze policyjne w Białymstoku wiedziały juz na pewno, że emigrantów w „lewe papiery” zaopatruje ktoś z miejscowej ekspozytury „Lloyda”. Wszystkich pracowników poddano obserwacji. Gdy pewnego razu Rabinowicz z koleżką udali się do Warszawy po fałszywe książeczki paszportowe, mieli za sobą „ogon” w postaci dwóch agentów policyjnych. Zostali zatrzymani podczas targu ze stołecznym fałszerzem.   Niebawem trafili do więzienia w rodzinnym mieście. Sąd Okręgowy przy ulicy Warszawskiej 63 wycenił usługi dla ludności oferowane przez Rabinowicza i Owsiejewicza na dwa lata pobytu za kratkami.

Włodzimierz Jarmolik

wtorek, 21 maja 2019

Początki białostockiego sukiennictwa

 

   Wiemy już, że widoczna na zdjęciu Józefa Sołowiejczyka z 1897 r. fabryk „Hendrichsa i Izenbecka” należała do Ernesta Hendrichsa na mocy aktu kupna-sprzedaży zawartego z Hermanem Commichau, nestorem białostockiego włókiennictwa i jedną z najważniejszych postaci miejscowego przemysłu.

Stosowny dokument spisano w 1889 r., gdy Commichau - z racji sędziwego wieku - porządkował sprawy związane z posiadanym majątkiem, którego niektóre elementy składowe w tym czasie wyprzedawał. Wśród nich była omawiana fabryka, stanowiąca jeden z trzech głównych zakładów produkcyjnych Hermana (główny na Antoniuku, drugi przy ul. Aleksandrowskiej, tj. przy ul. Warszawskiej 59). Herman Commichau nabył ją w 1871 r. od Owsieja Michela Zabłudowskiego.

Kluczem do historii omawianego miejsca jest nazwisko Zabłudowskich. Owsiej Michel był synem Izaaka, postaci zapisanej w sposób bardzo wyraźny w dziejach Białegostoku. Był twórcą majątkowej i społecznej pozycji rodu. Dorobił się ogromnego majątku na handlu drewnem, dzięki czemu zdołał zgromadzić pokaźny majątek, w tym liczne nieruchomości na terenie Białegostoku: m.in. posesję na rogu ul. Wasilkowskiej i Rynku, gdzie zbudował duży dom, synagogę przy ul. Zielonej, kilka działek przy Rynku, ul. Niemieckiej (Kilińskiego) i Bojarskiej (Warszawskiej). Miał czterech synów: Markusa, Mejera, Dawida i wspomnianego Owsieja Michela oraz trzy córki: Chaję Frumę, żonę Nochuma Minca (właściciel posesji przy ul. Kilińskiego 6, gdzie założył fabrykę włókienniczą), Małkę Rejzlę, żonę Sendera Blocha i Fejgę, żonę Eliezera Halbersztrama. Izaak zmarł 29 marca 1865 r. i został pochowany na białostockim cmentarzu, gdzie dzieci wystawiły mu okazały grobowiec, który przetrwał do II wojny światowej. W kontekście historii omawianej fabryki istotne znaczenie ma nie tyle Owsiej Michel, ale jego siostra - Małka Rejzla. Trudno jednak dziś wskazać dokładnie, w jakich okolicznościach przejął on majątek siostry.

Sender (Aleksander) i Małka Rejzla Blochowie to postacie, które osobom dobrze znającym dzieje Białegostoku powinny od razu skojarzyć się z historią początków białostockiego przemysłu włókienniczego. Sender Bloch, bogaty mieszczanin wileński, po ślubie z Małką założył w 1841 r. jedną z pierwszych w Białymstoku fabrykę włókienniczą. Początkowo działała ona chyba w innej lokalizacji i dopiero w 1848 r. Sender zwrócił się do władz gubernialnych w Grodnie z prośbą o uruchomienie produkcji tekstylnej w zakładzie posadowionym na pustej dotychczas parceli przy drodze do Bielska. Do prośby dołączył także projekty budynków fabrycznych. Dzięki nim wiemy, że fabryka Blocha na uroczysku Nowe składała się w początkach istnienia z dwóch drewnianych domów przeznaczonych na mieszkania dla majstrów oraz trzech obiektów produkcyjnych: tkalni, suszarni i postrzygalni wełny. Tkalnia miała dwie kondygnacje, z których dolna była szersza od górnej, a wnętrze całego budynku oświetlały wysokie, prostokątne okna - patrząc na zdjęcie Józefa Sołowiejczyka wydaje się, że gmach ten istniał jeszcze nadal w 1897 r., chociaż w międzyczasie został znacznie rozszerzony.

Sender Bloch zmarł młodo w 1849 r., pozostawiając wdowę Małkę Rejzlę i trzynaścioro niepełnoletnich dzieci. Małka Rejzla przejęła rolę głowy rodziny oraz jednocześnie szefa świeżo uruchomionej fabryki, w czym niewątpliwie pomagali jej pozostali członkowie rodu Zabłudowskich, silnie zaangażowanych w tym czasie w organizację i rozwój własnych zakładów włókienniczych. Jeszcze w opisie miasta z 1863 r. wskazywano, że fabryka Małki Rejzli Bloch zlokalizowana była „przy bielskiej drodze”. W tym czasie oficjalne statystyki odnotowały, że firma Blochowej miała największe zatrudnienie (130 osób) i najwyższą wartość rocznej produkcji (170 tys. rubli) ze wszystkich fabryk działających w Białymstoku. Wkrótce powstały także oddziały firmy w Zelwie i Brodziszewie. Rozwój przedsiębiorstwa znaczony był także kolejnymi inwestycjami budowlanymi, m.in. budową domów przeznaczonych dla majstrów oraz nowych gmachów produkcyjnych. Kluczowe znaczenie miała mechanizacja zakładu przy użyciu maszyny parowej.

Małka Rejzla Bloch zmarła przed 1871 r., i jak wspomniałem, zakład produkcyjny przejął jej brat Owsiej Michel, który sprzedał go Hermanowi Commichau. Nie znamy okoliczności przejęcia oraz treści sporządzonego wówczas aktu, trudno więc powiedzieć, które z budynków widocznych na zdjęciu z 1897 r. jest efektem działalności Małki Rejzli Bloch, które powstały w latach 1871-1889 z inwestycji Hermana Commichau, a które wreszcie zrealizowali wspólnicy Hendrichs i Izenbeck.

W każdym razie w 1897 r. fabryka założona niespełna pół wieku wcześniej, została uwieczniona w swoim największym rozkwicie. Widzimy tu kilka drewnianych domów dla tkaczy, położonych od strony ul. Mickiewicza, dwa główne budynki produkcyjne, pomieszczenie maszyny i kotła parowego wraz z kominem oraz kilkanaście różnego typu budynków pomocniczych i gospodarczych.

Historia posesji, sięgająca 1848 r. i początków białostockiego sukiennictwa, wydaje się być więc główną przyczyną, dla której to właśnie ten zakład znalazł się w albumie ofiarowanym carowi Mikołajowi II. Ciekawe, czy postać widoczna na zdjęciu to przypadkowy spacerowicz, czy raczej ówczesny właściciel zakładu - Ernest Hendrichs? Biorąc pod uwagę jego centralną pozycję na fotografii, druga możliwość wydaje się bardzo prawdopodobna.

O losach fabryki Hendrichsa po 1889 r. i w okresie międzywojennym opowiem w kolejnych częściach.

Wiesław Wróbel

niedziela, 19 maja 2019

Ciemna strona miasta. Stróże prawa nie zawsze byli w porządku

 

   Karol Hepner, szef policji kryminalnej, okazał się byłym współpracownikiem wywiadu i ochrony carskiej.
Polska olicja pojawiła się w Białymstoku już w lutym 1919 roku zaraz po wycofaniu się Niemców. Chaos panował wówczas ogromny. W blisko 80-tysięcznym, powojennym mieście znalazły się tłumy napływających ze wschodu uchodźców. Był to raj dla różnej maści złodziejaszków, oszustów i szulerów. Rozpanoszył się czarny rynek, a bandytyzm szerzył się nie tylko w nocy, ale w biały dzień. Nowa władza miała pełne ręce roboty. A przecież sama się kształtowała.

Widocznym symbolem nowych czasów stał się polski posterunkowy, w niczym nie przypominający carskiego stójkowego. Tak w maju 1919 roku opisywał go reporter „Dziennika Białostockiego”: Każdego, kto po raz pierwszy wjeżdża na ulice Białegostoku uderza widok nadzwyczajny, widok człowieka źle odzianego, w ubraniu zazwyczaj podartym i z karabinem na ramieniu. Orzełek biały na czapce, to zapewne przedstawiciel władzy polskiej. Człowiek ten stoi kilka godzin wśród zawieruchy, to znowu wśród deszczu i upału, i czuwa na spokojem publicznym”. Głodowe uposażenie (250 marek), wypłacane nieregularnie, nie zachęcało do gorliwej służby. Nieco lepiej powodziło się policjantom ze służby kryminalnej, którzy mogli przynajmniej zarekwirować coś zatrzymanym przemytnikom czy paskarzom.

W lipcu 1919 rok Sejm uchwalił ustawę o Policji Państwowej. Na jej podstawie utworzone w kraju 6 okręgów policyjnych. Okreg 5 obejmował województwo białostockie. Komenda Główna mieszcząca się w Warszawie, zaczęła czyścic własne szeregi. W Białymstoku polecono zwolnić wszystkich posterunkowych źle mówiących po polsku i nie mających kwalifikacji. Została zorganizowana szkoła policyjna, w której co roku miało kształcić się 70 adeptów. Mieli uczyć się fachowych przedmiotów, słuchać wykładów z prawa i procedury karnej, poznawać historię Polski. Nowym komendantem wojewódzkim został dr Henryk Jasiński, zaś komendę miejska i powiatową objął Leon Gallas. Dotychczasowy szef policji miejskiej, były pułkownik rosyjski Konstanty Songajłło poszedł w odstawkę. Karol Hepner, kierownik policji kryminalnej, został oddany w ręce prokuratura.

Okazało się, że Hepner, którego w Białymstoku zainstalowały jeszcze władze niemieckie, nie tylko w czasie wojny współpracował z Geheimpolizei, lecz był również agentem osławionej carskiej ochrany. Po aresztowaniu Hepner trafił do więzienia na warszawskim Mokotowie. Wyszedł szybko za poręczeniem danym przez włodarzy Mińska Mazowieckiego, gdzie wcześniej mieszkał. Do pracy w białostockiej policji już nie wrócił. Nie dość tego, wkrótce znowu poszedł za kratki. A to za sprawą nadużyć popełnionych w spółce akcyjnej handlującej artykułami skórzanymi . Kilka lat później kłopoty z prawem stały się udziałem Mieczysława Banneta, zastępcy kierownika białostockiej Ekspozytury Urzędu Śledczego. 11 kwietnia 1927 r. przed Sądem Okręgowym przy ul. Warszawskiej 63 odbyła się jego rozprawa. Akt oskarżenia zarzucał mu sfałszowanie świadectwa szkolnego, które stwierdzało ukończenie szkoły w Wiedniu. Tymczasem Bannet ukończył tylko trzy klasy. Poza tym, oskarżony napisał w swoim życiorysie, że jest katolikiem, urodzonym w Szwecji, gdy tymczasem był wyznania mojżeszowego i przyszedł na świat w małej mieścinie na południu Polski.

Zarzuty wydawały się dość błahe, ale nie wobec wysokiego funkcjonariusza policji. Początkowo sąd miał zamiar potraktować fałszerza z pełną surowością. Uwzględnił jednak jego bohaterską, wojenną kartę i nienaganną służbę i skazał na rok więzienia. Wyrok wypełnił w całości areszt prewencyjny, więc Bannet szybko odzyskał wolność.

Włodzimierz Jarmolik

sobota, 18 maja 2019

Święty Wojciech wygrał z monopolem

 

  Wąska i niepozrona - taka jest ulica Świętego Wojciecha, która oddziela stare Bojary i osiedle Piasta I. Ta symboliczna granica ma także wymiar historyczny. Odzwierciedla Białystok, którego już nie ma. Chociażby to, że jeszcze do 1975 roku stał przy niej drewniany, parterowy dom, w którym ponad pół wieku wcześniej mieszkał farmaceuta Feliks Filipowicz, we wrześniu 1919 roku wybrany na pierwszego przewodniczącego rady miejskiej w Białymstoku.

O jej dawnej przeszłości przypomina jeszcze kamienica z początku XX wieku czy sąsiadujący z ulicą budynek, w którym mieści się m.in. wędzarnia (oba adresowo przynależą jednak do innych ulic). Wyremontowany dom przedstawiany jest jako modelowy przykład modernizacji dawnej architektury z poszanowaniem historii. Na przeciwko odnowionej kamienicy są pozostałości dawnych zabudowań fabrycznych. To relikty świetlności przemysłu spirytusowego. Już za cara ulokował się tu skład win, a później gorzelnie, fabryki wódek i siedziba przedwojennego Monopolu Spirytusowego (w jego zabudowań od strony Warszawskiej mieści się dziś komisariat).

- Najstarszy odnaleziony dokument notarialny z nazwą ulicy pochodzi z 1906 r - przypomina dr Marek Kietliński, dyrektor Archiwum Państwowego w Białymstoku.

Do 1919 roku ulica nosiła nazwę Monopolnej. Po powrocie do macierzy radni dokonali drobnej korekty - na Monopolową. Co ciekawe, w latach 30. zmienili jej nazwę na Józefa Marskiego-Marjańskiego (legendarnego legionisty, który zginął w potyczce z bolszewikami 22 sierpnia 1920 roku - dziś patronuje ulicy przy Centralu). A i sam Monopol Spirytusowy przeniósł się do Brześcia.

 
Po II wojnie światowej wrócono do poprzedniej nazwy. Patriota walczący z bolszewikami dla władzy ludowej nie był jednak już dobrym kandydatem na patrona. Wrócono do Monopolowej. Nawiązano do tradycji, ale też teraźniejszości, bo białostockie wódki znowu produkowano w tym rejonie Bojar. Dopiero w latach 70. podjęto decyzję o budowie nowej rozlewni przy Elewatorskiej (tak narodził się Polmos) .

Zmiany ustrojowe z przełomu roku 1989 i 1990 odcisnęły swoje piętno na Monopolowej, która na dobre zniknęła z katalogu nazw białostockich ulic. Uliczka trafiła pod opiekę Świętego Wojciecha, pierwszego polskiego męczennika, patrona Polski i pobliskiego kościoła przy ul. Warszawskiej.

Sama świątynia ma niezwykłą historię. W 1912 roku powstał tutaj kościół św. Jana. Wybudowali go wyznawcy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Byli to Niemcy, białostoccy fabrykanci i robotnicy, choć wśród ofiarodawców nie brakowało też osób z polskimi nazwiskami. Parafia przestała istnieć po II wojnie światowej.

Świątynia trafiła w ręce Kościoła rzymsko-katolickiego. Ale dopiero w latach 70. została oficjalnie odkupiona od Konsystorza Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. W sierpniu 1979 roku założono tutaj parafię pw. św. Wojciecha. W kościele są przechowywane jego relikwie, które zostały sprowadzone z katedry w Gnieźnie w styczniu 1997 roku. W 2012 roku kościół św. Wojciecha obchodził stulecie istnienia. A rok później, 15 września doszło tu do ogromnej tragedii. Spaliła się wieża świątyni, którą w kolejnych latach udało się odbudować.

Przy historii kościoła św. Wojciecha dzieje cerkwi św. Jerzego są znacznie skromniejsze. Sam jej patron przez Kościół prawosławny jest uznany wielkim męczennikiem. Parafia pod jego wezwaniem została powołana do życia dekretem arcybiskupa białostockiego i gdańskiego Sawy 15 września 1996 roku. Na początku nabożeństwa odbywały się w drewnianej tymczasowej cerkiewce. Trwały też przygotowania do budowy nowej świątyni.

15 października 1998 r. został poświęcony kamień węgielny przez patriarchę konstantynopolitańskiego Bartłomieja. Dwa lata później zapadła decyzja o wmurowaniu go w fundamenty nowej cerkwi. Uroczystość odbyła się 6 maja 2000 roku. I wtedy ruszyła budowa. Ale w 2005 roku pojawiły się problemy. Trzeba było m.in. uzupełniać projekt. Prace przerwano na rok. 6 maja 2010 r. uroczyście poświęcono dolną cerkiew, zaś górną - 14 października 2017 r. Dokonali tego metropolita warszawski i całej Polski abp Sawa i abp diecezji białostocko-gdańskiej Jakub.

Św. Jerzy od dwóch lat jest też patronem jednej z ulic na Nowym Mieście. Zastąpił Wincentego Rzymowskiego, (przedwojennego pisarza, a po 1944 roku prokomunistycznego działacza politycznego. Miał swoją ulicę w Białymstoku od 1986 roku). W 2017 roku wykreślono nazwę Rzymowskiego. Umożliwiła to ustawa dekomunizacyjna. Nakazywała samorządom zmianę nazw ulic, których patronami byli komuniści. Rzymowskiego była ostatnią ulicą w mieście, którą trzeba było zdekomunizować.

Dlaczego? Bo miejscy radni PiS chcieli, by św. Jerzy patronował tej części, która prowadzi do wojskowego kościoła Św. Jerzego, a tej, gdzie są bloki - Tadeusz Jasiński, czyli 13-letni bohaterski obrońca Grodna w 1939 roku. Przeciwko takiemu podziałowi był m.in. prezydent Białegostoku. Tym bardziej że w zorganizowanych przez magistrat konsultacjach wygrał Św. Jerzy. Ostatecznie radni PiS poszli na kompromis. Okazało się, że podział ul. Rzymowskiego wiązałby się m.in. ze zmianą numeracji. Tym sposobem przebrzmiały prokomunistyczny literat ustąpił w całości miejsca Świętemu Jerzemu. Choć na niektórych elewacjach bloków do dzisiaj nie zmieniono starej nazwy.

Julita Januszkiewicz

piątek, 17 maja 2019

Historia szpitala ul.Warszawska 15

 

23 września 1921roku. Tego dnia, przy ul. Warszawskiej 15, w Białymstoku, odbyło się -jak pisały ówczesne gazety: „..solenne poświecenie i otwarcie szpitala żydowskiego”. W uroczystości wzięli udział przedstawiciele rabinatu, władz komunalnych oraz wiceprezydent Rady Miejskiej Witold Łaszewski. Tak naprawdę na Warszawskiej szpital żydowski istniał już wcześniej, kiedy to w 1862 roku Izaak Zabłudowski podarował gminie żydowskiej mieszczący się tam dom z placem. Dziesięć lat później wyznawcy mojżeszowi wybudowali w tym miejscu nowoczesny dwupiętrowy budynek. W nim to siedzibę znalazł szpital, oficjalnie nazywany żydowskim. W tamtych czasach liczył 48 łóżek..Wię­kszą liczbę chorych mógł przyjąć dopiero w 1882 roku, kiedy z dotacji niejakiego Wołkowyckiego dobudowano obok kolejny budynek, a liczbę łóżek zwiększono do 86. Jeszcze przed końcem XIX w. Szpital, miał oddzielne sale do leczenia chirurgicznego i internistycznego. Jednak prawdziwą sławę zyskał w okresie międzywojennym. Po I wojnie i Białystok, i szpital rozpoczęły wręcz swoje „drugie” życie - uroczyste otwarcie w 1921 roku było tego niejako dowodem.
 
Do czasu, uruchomienia szpitala w Choroszczy pomoc mogli uzyskać tu też nerwowo i psychicznie chorzy, których po I wojnie przybyło w Białymstoku i całej Polsce. Podobno też niektóre operacje wątroby wykonywano tylko w nim i jeszcze w dalekiej Japonii, zaś jego wysoki poziom zaskoczył lekarzy niemieckich, którzy szpital zajęli w czasie wojny. Druga wojna światowa, niestety, nie pozostawiła śladu po świetnie wyszkolonym personelu szpitala.
Szczególna rola w zabezpieczaniu ochrony zdrowia społeczeństwa województwa białostockiego przypada Wojewódzkiemu Szpitalowi Zespolonemu.
Powstanie i rozwój Szpitala wiąże się z organizacją i rozwojem chirurgii, bowiem jeszcze w okresie międzywojennym odczuwano niedobór tego rodzaju usług.
W 1931 roku zbudowano i oddano do użytku wielooddziałowy na 240 miejsc, Szpital Miejski nazywany św. Rocha, w którym mieścił się 60-łóżkowy oddział chirurgiczny. Dyrektorem Szpitala a zarazem ordynatorem oddziału chirurgicznego został, przybyły z Kliniki Chirurgicznej Uniwersytetu w Astrachaniu, profesor Konrad Fiedorowicz. W zasadzie Profesorowi przypisuje się rozwój i umocnienie białostockiej chirurgii.

W czasie II wojny światowej, kolejni okupanci zmieniali nazwy i przeznaczenie istniejących przed wojną szpitali.
Po wkroczeniu w 1941 r. do Białegostoku, komendantura niemiecka nakazała opuszczenie szpitala św. Rocha personelowi z pacjentami, bez prawa naruszenia jakiegokolwiek wyposażenia. Personel medyczny z pacjentami chirurgicznymi znalazł miejsce w byłym radzieckim szpitalu wojskowym przy ul. Mickiewicza 2 (przed wojną mieściło się Gimnazjum Nauczycielskie), gdzie byli leczeni żołnierze polscy i rosyjscy.
Zorganizowane oddziały chirurgiczne w Szpitalu przy ul. Warszawskiej 15 i 29 przeznaczono na leczenie chorych cywilnych.
W 1942 r. przybyły z Berlina niemiecki lekarz objął dyrekturę wszystkich szpitali w Białymstoku i ordynaturę 50-łóżkowego oddziału chirurgicznego w Szpitalu "Żydowskim"przy ul. Warszawskiej 15, natomiast wszyscy lekarze Żydzi umieszczeni zostali w getcie. Część lekarzy polskich zatrudnił u siebie, profesorowi Fiedorowiczowi polecił prowadzenie 40-łóżkowego oddziału chirurgicznego przy ul. Warszawskiej 29.
Ponowne działania wojenne niemiecko-radzieckie, jakie przeszły przez Białystok, bardzo poważnie nadwyrężyły istniejące szpitale. Szpital św. Rocha został spalony. W trudnej sytuacji znalazła się chirurgia . Pozostały dwa małe oddziały przy Szpitalu PCK ul. Warszawska 29 i ul. Warszawska 15. Czynne były dwie sala operacyjne, brakowało jednak dostatecznego wyposażenia i narzędzi, a posiadane wypożyczano na czas operacji z jednej do drugiej sali.
W miejscu dawnego Szpitala św. Rocha wybudowano i oddano w 1948 r. do użytku nowy na 180 miejsc budynek przy ul. Piwnej (obecnie M. C. Skłodowskiej). Otrzymał nazwę Państwowego Szpitala Chirurgicznego. Posiadał trzy sale operacyjne, aparaturę diagnostyczno-radiologiczną i własne zaplecze gospodarcze, które w całości otrzymał z darów UNRRA (jak wiele innych szpitali). Obsadę ordynatorską stanowili lekarze z dawnych oddziałów chirurgicznych. W początkowym okresie ordynatorzy stanowili jednoosobową lekarską obsadę oddziałów. Operowano tu chorych z zakresu otolaryngologii, urologii, ortopedii, okulistyki oraz dzieci. Z chwilą oddania Szpitala Chirurgicznego zlikwidowano jednocześnie takie oddziały przy ul. Warszawskiej 15 i 29. Również w tym czasie rozpoczęto budowę szkoły pielęgniarskiej na placu po przeciwnej stronie chirurgii, jednak w niedługim czasie zmieniono plany i po modernizacji pierwotnego projektu wybudowano obiekt z przeznaczeniem na oddziały chorób wewnętrznych. Oddany do użytku w 1950 r. jako Miejski Szpital Wewnętrzny (obecnie ul. M. C. Słodowskiej 25) z oddziałami chorób wewnętrznych i neurologicznych.
Po odzyskaniu niepodległości, w związku z szerzeniem się chorób zakaźnych i wielkiej epidemii wśród dzieci choroby Hainego i Medina, odczuwano ogromny brak możliwości hospitalizacji tych pacjentów w Białymstoku. Ministerstwo Zdrowia w 1952 r. przyznało specjalny kredyt na budowę i wyposażenie oddziału dla dzieci chorych na tę chorobę. Przy wielkiej inicjatywie dr Ireny Białówny w ciągu dziewięciu miesięcy wybudowano i wyposażono pawilon z przeznaczeniem leczenia dzieci obserwacyjno-zakaźnych oraz budynek z przeznaczeniem, w okresie nieepidemicznym, na oddział wewnętrzny i chirurgiczny. Lokalizacja tych pawilonów była na placu za budynkiem Chirurgii (obecnie wewnątrz placu kompleksu budynków Wojewódzkiego Szpitala).
W związku z powołaniem Akademii Medycznej w Białymstoku zachodziła konieczność zorganizowania bazy szkoleniowej. Na wniosek ówczesnego Lekarza Wojewódzkiego i Rektora Akademii Medycznej, został powołany uchwałą Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej z dniem 1 stycznia 1953 r. Wojewódzki Szpital Zespolony im. J. śniadeckiego. Nastąpiło połączenie Miejskiego Szpitala Chorób Wewnętrznych, dwóch pawilonów dziecięcych z Państwowym Szpitalem Chirurgicznym w jeden kompleks administracyjny. Na dyrektora nowej placówki powołano dr Adama Dowgirda, który pełnił jednocześnie obowiązki ordynatora oddziału chirurgii ogólnej (funkcje te sprawował do chwili odejścia na emeryturę w 1981 r.).
Ciągłe braki szpitalnych miejsc specjalistycznych powodowały konieczność stałej rozbudowy Szpitala. W 1957 r. Dyrektor zorganizował przy Szpitalu własny Zakład Remontowo - Budowlany. Od tego okresu następuje intensywny rozwój Wojewódzkiego Szpitala, a jego Dyrektor otrzymuje przydomek "budowniczego".
W 1955 r. przy ul. Wołodyjowskiego 3 wybudowano nowy na 60-łóżek pawilon z przeznaczeniem na chirurgię dziecięcą, który w 1969 r. rozbudowano i zmodernizowano umieszczając 135 łóżek dla małych pacjentów. Oddziały dysponowały 3 salami operacyjnymi, wydzieloną izbą przyjęć, a od 1972 r. przychodnią Chirurgiczną i Dziecięcym Pogotowiem Ratunkowym.
W 1964 r. zmodernizowano pawilon odserwacyjno-zakaźny, pierwotnie budowany na potrzeby hospitalizacji dzieci z chorobą Hainego i Medina.
W tym okresie wybudowany został budynek, w którym umieszczono zakład diagnostyki laboratoryjnej i laboratorium bakteriologiczne, a także dokonano modernizacji budynku administracji (w którym pierwotnie mieścił się oddział dla dzieci chorych na gruźlicę, następnie oddział dla dorosłych z chorobami płuc) oraz oddziałów laryngologii i okulistyki.
Rozbudowywane i modernizowane specjalistyczne oddziały były jednocześnie bazą 10 klinik i 2-ch zakładów Białostockiej Akademii Medycznej.
Szpital stał się placówką służby zdrowia świadczącą usługi przez wysoko kwalifikowaną kadrę medyczną dla mieszkańców województwa białostockiego i sąsiednich.
Usytuowanie klinik i zakładów akademickich w budynkach szpitalnych, uszczupliło nieco miejsca dla pacjentów, a jednocześnie mogło stwarzać trudności we współpracy ("dwóch panów na jednym podwórku"). Przyjęto więc zasadę, że kierownik kliniki lub zakładu, będzie równocześnie etatowym ordynatorem oddziału podległym Dyrektorowi Szpitala.
Oddanie do użytku w 1962 r. Państwowego Szpitala Klinicznego i przejście części klinik, oprócz pediatrycznych, odciążyło w znacznym stopniu Szpital od działalności dydaktycznych. Pacjenci uzyskali lepsze warunki hospitalizacji, personel medyczny lepsze warunki pracy. Głównym zadaniem Szpitala było leczenie mieszkańców Białegostoku i województwa, pomoc specjalistyczna szpitalom powiatowym oraz szkolenie kadry specjalistów.
W roku 1973 do Wojewódzkiego Szpitala włączono pogotowie ratunkowe przekształcając w oddziały pomocy doraźnej. Zespoły karetek reanimacyjnych dla dorosłych "R"i dla niemowląt "N"udzielały wyspecjalizowanej pomocy chorym na terenie całego województwa.
Po wprowadzeniu podziału administracyjnego Kraju, Szpital Wojewódzki uzyskał status Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. J. śniadeckiego, w skład którego włączono Zespół Wojewódzkich Przychodni Specjalistycznych.
Na mocy aktów prawnych Szpital otrzymał nowe zadanie w zakresie nadzoru specjalistycznego oraz działalności metodyczno-organizacyjnej nad wszystkimi placówkami służby zdrowia w nowym województwie białostockim. Jednocześnie w bardzo szerokim zakresie pomagał nowopowstałym, słabym pod względem wyposażenia i kadry, województwom: łomżyńskiemu i suwalskiemu.
Nie zmniejszała się liczba pacjentów wymagających leczenia lecz obserwowano stały wzrost zachorowań na choroby serca, pokarmowe i nerwowe. Występowały ciągłe braki liczby łóżek. Wprowadzono jako metodę leczenia tzw. "hospitalizację domową". Pacjentów po zdiagnozowaniu i ustaleniu leczenia lub po przeprowadzonym zabiegu wypisywano do domu gdzie dalej byli leczeni pod opieką personelu z oddziału.
W dalszym ciągu prowadzono rozbudowę. W latach 1979-1981 przeprowadzono przebudowę budynku, w którym mieściły się oddziały wewnętrzne, dobudowując nowe piętra i skrzydła.
W nowych pomieszczeniach usytuowano oddziały: kardiologiczny, gastrologiczny, reumatologiczny, dwa oddziały chorób wewnętrznych i dwa oddziały chorób neurologicznych.
W styczniu 1985 r. rozpoczął działalność zakład tomografii komputerowej, angiografii i ultrasonografii. W dobudowanym skrzydle "Rotunda"w 1992 r. zorganizowano dział rehabilitacji leczniczej z działem hydroterapii, obok istniejącego oddziału rehabilitacji leczniczej, który jest pierwszym w Kraju specjalistycznym oddziałem funkcjonującym w szpitalu stopnia wojewódzkiego i zarazem pierwszym powstałym w regionie północno-wschodniej Polski.
Na podstawie Zarządzenia Wojewody Białostockiego w skład Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego z dniem 1 stycznia 1992 r. włączono Specjalistyczny Zespół Opieki Zdrowotnej nad Matką Dzieckiem i Młodzieżą w Białymstoku, jako Wojewódzka Przychodnia Matki Dziecka i Młodzieży, a z dniem 1 stycznia 1993 r. został przyłączony Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. M. C. Skłodowskiej przy ul. Warszawskiej 15, uzyskując nazwę Szpitala nr 2 (z działu onkologii został utworzony Regionalny Ośrodek Onkologiczny jako jednostka samodzielna).
 
W końcu 1993 r. szpital dysponował 1240 łóżkami w 34 oddziałach i zatrudniał 2186 pracowników pełnoetatowych, w tym 346 lekarzy i 850 pielęgniarek i położnych. Stał się największą jednostką służby zdrowia w województwie i jednocześnie bardzo znaczącą placówką dydaktyczno-szkoleniową. Prowadzone jest nauczanie przeddyplomowe studentów wszystkich wydziałów Akademii Medycznej, nauczanie praktyczne uczniów średniego szkolnictwa medycznego oraz doskonalenie podyplomowe wszystkich zawodów medycznych w poszczególnych specjalnościach. Personel medyczny prowadzi ciągłe dokształcanie uczestnicząc w szkoleniach ośrodków medycznych w kraju i zagranicą. Prezentuje własne osiągnięcia na zjazdach naukowych oraz w czasopismach medycznych. Ciągle doskonalone i stosowane są nowoczesne metody leczenia (np.: leczenie kamicy żółciowej metodą laparaskopową itp.), diagnostyka prowadzona jest aparaturą najnowszej generacji. Prowadzono współpracę na zasadzie wymiany i szkolenia pracowników ze Szpitalem w Kownie.
W latach 1977-1984 Szpital Wojewódzki zorganizował i prowadził Szpital w Zliten w Libii.
Na terenie Szpitala prowadzą działalność medyczne towarzystwa naukowe.

niedziela, 5 maja 2019

Z życia miasta (6)













                                                        Dziennik Białostocki 1934 r

piątek, 3 maja 2019

Ulica Mickiewicza i przedmieście Nowe aż do granic Lasu Zwierzynieckiego

 

   Przewracając kolejną kartę albumu „Widoki miasta Białegostoku”, wykonanego w 1897 r. przez Józefa Sołowiejczyka na zlecenie Rady Miasta i ofiarowanego carowi Mikołajowi II w czasie jego wizyty w Białymstoku, natrafiamy na zdjęcie przedstawiające zabudowania fabryczne, opisane u dołu jako „Fabryka Hendrichsa i Isenbecka”.
  To z pewnością jedno z tych zdjęć, które u współczesnych Białostoczan wywołują ogromne zaciekawienie, ale i wprowadzają w zakłopotanie, ponieważ uwieczniony na nim widok współcześnie nie istnieje, próżno dziś szukać pozostałości fabryki, z pewnością też niewiele osób zna odnotowane na zdjęciu nazwiska właścicieli zakładu. Podstawowe pytania, które należałoby zadać patrząc na fotografię, to po pierwsze – gdzie mieścił sięów zakład i kim byli jego właściciele, po drugie zaś – dlaczego właśnie tą białostocką fabrykęzdecydował się uwiecznić Sołowiejczyk, a wykonane przez
niego zdjęcie trafiło do pamiątkowego albumu. Aby ustalić lokalizację sfotografowanego zakładu zaglądamy do opisującej miasto książki adresowej Białegostoku z 1897 r., także przygotowanej jako pamiątka wizyty cara Mikołaja II. Notabene jest to pierwszy tak szczegółowy spis miejscowych adresów, stanowiący dziś nieocenione źródło informacji o XIX-wiecznym mieście.
  Wspólników Hendrichsa i Isen becka znajdujemy na stronie 94, wśród miejscowych fabryk sukienno-kortowych. Tam też odnotowano enigmatyczną lokalizację – Nowe.
  Nazwa ta kojarzy się dzisiaj bardziej z dzielnicą Nowe Miasto niż z XIX-wiecznym przedmieściem Nowe. W 1897 r. „Nowym” nazywano obszar położony dzisiaj wzdłuż ul. A. Mickiewicza, który rozciągał się między rzeką Białą a granicą Lasu Zwierzynieckiego, wyznaczoną wówczas przebiegiem drogi przekształconej później w ul. Podleśną.
  Na tej drodze od strony Lasu Zwierzynieckiego stanął latem 1897 r. Józef Sołowiejczyk i skierował swój aparat w stronę fabryki Hendrichsa i Isenbecka, rozlokowanej na posesji przy ówczesnej ul. Brzeskiej, a dzisiejszej ul. A. Mickiewicza.
  Czy w 1897 r. „Nowe” było rzeczywiście nowe? Geneza nazwy tego obszaru sięga 2 poł. XVIII w. W tym czasie ciąg komunikacyjny dzisiejszych ulic Mickiewicza i Świętojańskiej stanowił część starego traktu z Warszawy do Grodna oraz służył jako droga pocztowa łącząca Białystok z Bielskiem. Przy trakcie tym, tuż przed granicami barokowego miasteczka, Jan Klemens Branicki nakazał wykopać dwa duże stawy zasilane wodą z rzeczki mającej swoje źródła w Lesie Zwierzynieckim i wpadającej do rzeki Białej.
  Stawy te zachowały się do dziś po obu stronach ul. A. Mickiewicza. Przezwiele lat służyły jako źródło wody do położonych w sąsiedztwie fabryk włókienniczych, a dziś stanowią część terenów rekreacyjnych. Obok stawów Branicki wzniósł przed 1771 r. karczmę i to właśnie od jej nazwy „Nowa” została urobiona nazwa całego przedmieścia, a później dzielnicy miasta.
  Od XVIII w. wokół traktu pocztowego do Bielska, przemianowanego później na ul. Prudską, a następnie Brzeską, znajdowały się w głównej mierze grunty orne mieszczan białostockich, wytyczone w czasie organizacji miasteczka jeszcze pod koniec XVII w. Wiek XIX przyniósł całkowite przekształcenie tego obszaru, gdzie pola i łąki w ciągu kilku dekad uległy urbanizacji, zostały wyprzedane, podzielone lub scalone i przekształcone albo na place przeznaczone pod zabudowę mieszkalną, albo pod zakłady fabryczne.
  Nieprzypadkowo to właśnie na obszarze przedmieścia Nowe w latach 40. XIX w. pojawiły się najstarsze białostockie fabryki włókiennicze. Było to podyktowane z jednej strony bliskością źródeł bieżącej wody, niezbędnej do produkcji i napędzania silników parowych, z drugiej zaś niższymi podatkami, płaconymi od gruntów położonych poza granicą zabudowy Białegostoku.
  W rezultacie to tu ulokowano najstarsze białostockie fabryki włókiennicze Sendera
i Małki Błochów oraz Chaima Nowika (uruchomione w 1848 r.), do których później dołączył Karol Krauze. Z czasem wzdłuż ul. A. Mickiewicza powstały następne zakłady należące do Franciszka Richtera, Henryka Weltera, wspólników Szapiro i Nie wiaż skiego, Frydrycha Hermana Philippa czy Eugeniusza Beckera. W gronie tym pod koniec XIX w. była także sfotografowana przez Sołowiejczyka duża fabryka Hendrichsa i Isenbecka.
  Okazuje się, że obaj wspólnicy byli w tym czasie tylko kolejnymi właścicielami starego zakładu fabrycznego, którego początki sięgają lat 40. XIX w. Czyżby więc fotograf i zlecająca wykonanie zdjęć Rada Miejska  wybierając ten właśnie obiekt mieli świadomość, że związane są z nim początki białostockiego przemysłu włókienniczego?
  Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć za tydzień przed stawiając dzieje fabryki należącej w 1897 r. do Hendrichsa i Isenbecka.

Wiesław Wróbel
Biblioteka Uniwersytecka
w Białymstoku