wtorek, 20 marca 2018

Ferajna z Chanajek

 

   Po I wojnie światowej, w niepodległe czasy Białystok wszedł mocno obdarty. Wszyscy wokoło potrzebowali niezbędnej odzieży. Narzekały zwłaszcza panie, chcące jak najszybciej powrócić do swoich toalet. Przemysł włókienniczy oraz handel materiałami i konfekcją dopiero się odradzały. W drugiej połowie 1919 r. coraz więcej sklepów i magazynów, zwłaszcza w centrum miasta, mogło już zaoferować rozmaitą manufakturę. Nie uszło to uwadze złodziei z Chanajek. Zachęceni przez krawców - paserów, szukających tańszego surowca na swoje wyroby, ruszyli do akcji.
  Jedna z pierwszych takich kradzieży miała miejsce wiosną 1919 r. Zaraz po zmroku złodzieje odwiedzili skład sukna Ameliana przy ul. Żydowskiej 2 i wynieśli, przez nikogo nie nagabywani, materiałów na ponad 40 tys. marek. W prasie uznano to za „grubą robotę”.
  Prawdziwym specem od organizowania dużych skoków na składy białostockich manufakturzystów okazał się Jankiel Rozengarten, pseudo Jankieczkie, opryszek zyskujący w Chanajkach coraz większe poważanie. Na początku marca 1922 r. przygotował on włam do składu manufaktury Bracia Wisznia i Tenenbaum. W składzie tym było do wzięcia mnóstwo bel materiału o łącznej wartości 6 milionów marek (postępowała inflacja). Najpierw Rozengarten skompletował grupę włamywaczy. Do udziału w robocie nakłonił znanego złodzieja - Karnosza, który ukrywał się w ruderach Chanajek przed policją. Drugim pomagierem został furman Sybirski, znany w zaułkach pod ksywką Lalka.
  Złodzieje chętnie korzystali z jego usług. Był solidny w robocie, nie kłapał niepotrzebnie dziobem, no i miał oczywiście własny środek lokomocji. W składzie B-ci Wisznia i Tenenbaum wszystko poszło gładko. Złodzieje przez piwnicę sąsiedniego budynku, a później dziurę w murze dotarli do celu. W ciągu kilku godzin skład kupców został dokumentnie oczyszczony. Lalka zawiózł swoim furgonem cały majdan do pewnego ogrodu w Chanajkach, gdzie czekał już specjalnie przygotowany dół. Część towaru Jankieczkie zabrał od razu do siebie. Miał umówionych kupców - drobnych paserów z Łap i Knyszyna, którzy często zaopatrywali się u swoich białostockich koleżków.
 Choć po włamaniu złodzieje starannie pozacierali ślady, policja w końcu wpadła na ich trop. Siedzieć poszli jednak tylko Karnosz i Sybirski. Organizator skoku - Rozengarten pozostał na wolności. Wspólnicy go nie wydali, a fałszywi świadkowie dostarczyli mocne alibi.
  Kolejny głośny wyczyn Rozengartena stanowiło przygotowanie i przeprowadzenie włamania do składów manufaktury kupców Jelina i Rudomina, mieszczących się przy ul. Nowy Świat 7. Miało to miejsce w marcu 1925 r. Tym razem na pomagiera Jankieczkie wybrał własnego szwagra Szmula Gorfinkiela. Ten w Chanajkach znany był pod przezwiskiem Kokoszkie i trudnił się przede wszystkim szulerką. Nie gardził także odwiedzaniem po kryjomu białostockich mieszkań.
  Bele sukna wartości około 2 tys. zł powiózł na melinę nie kto inny, tylko Lalka Sybirski, który zdążył już wrócić zza kratek. Choć robota poszła sprawnie i gładko w Ekspozyturze Urzędu Śledczego przy ul. Warszawskiej domyślano
się kto za nią stoi. Nie było jednak dowodów.
  Dopiero kilkanaście miesięcy później, latem 1926 r. podczas rutynowej rewizji w domu Rozengartena przy ul. Orlańskiej 6, wywiadowcy policyjni znaleźli ślad po dawnej kradzieży. Były to dwa garnitury męskie uszyte ze skradzionego Jelinowi i Rudominowi materiału. Jankieczkie trafił do siedziby EUS na przesłuchanie w sprawie trefnych ubrań. Dla sądu dowody te okazały się nieprzekonywujące. I tym razem opryszek z Orlańskiej nie odwiedził „szarego domu” przy Szosie Baranowickiej.

Włodzimierz Jarmolik

https://plus.poranny.pl/magazyn/a/ferajna-z-chanajek-na-celowniku-opryszkow-sklady-z-manufaktura,12958700